czwartek, 21 lutego 2013

~ Rozdział 20

- Idę się przewietrzyć. - przeniosłam wzrok na Louisa, który właśnie dosiadł się do stolika, w którym siedziałam z jego rodzicami.
- Może pójdę z Tobą? - zaproponował popijając sok.
- Nie trzeba. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się. - Dziękuję za kolację.
- Nie ma za co! - pani Kate złapała mnie za rękę.
Odłożyłam szklankę i wyszłam z domu. Nawet sama nie wiem dokąd chciałam iść. Nie było ciemno więc udałam się w miejsce, które mijaliśmy będąc na koniach. Nie wysoki klif z głośno odbijającą się o skały wodą wydawał się idealnym miejscem do odpoczynku i chwili refleksji. Usiadłam na ziemi podkulając nogi pod klatkę piersiową jednocześnie obejmując je rękoma. Oparłam się brodą o kolana i przymknęłam oczy. Lekki wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy. Jest dobrze. W końcu śmiało mogę powiedzieć, że jest dobrze. Wszystko się powoli układa. Mam nowy 'dom', przyjaciół i co najważniejsze mam osobę na której mogę bezzwłocznie polegać. To szczęście ma na imię Louis i jest moim bratem. Cholernie się cieszę, że dopadło mnie takie szczęście. Mimo tych wszystkich niepowodzeń i wręcz porażek jakimi była śmierć rodziców dało mi się zwalczyć ten duchowy ból i ruszyłam przed siebie. Dostałam mocnego kopniaka, który sprawił, że rzuciłam w kąt moją rozpacz, żal, niepewność i stałam się kompletnie niezależną osobą. Stałam się chyba tą prawdziwą Julią, którą powinnam być już dawno temu. Teraz jestem pewna siebie i wiem czego chcę. No własnie została jeszcze jedna sprawa do załatwienia.. Mianowicie nie wiem jeszcze co zrobię z Liamem i Zaynem. Zrobili mi niezłe pranie mózgu i nie wiem co mam z sobą począć. Tak na dobrą sprawę mogłam mieć ich oboje w dupie i nie wybierać żadnego. No właśnie! Brawo Julka przecież taka opcja też istnieje. Z mojego samozachwytu wyrwał mnie dźwięk telefonu sygnalizujący nowe połączenie.
- Halo? - powiedziałam niepewnie dlatego, że nie zobaczyłam kto dzwoni.
- Hej Juluś! - uśmiechnęłam się na sam dźwięk tego głosu.
- Niall! Jak się macie?
- A wszystko w porządku.  A ty jak się masz?
- Nie narzekam. Tylko mi już trochę tęskno za wami.
- Kurde racja, trzy dni zleciały szybko. Co robicie?
- Ja jestem na dworze a Louis z rodzicami w domu.
- Łoo nie boisz się siedzieć tam sama?
- Nie, niby czemu?
- Słyszałem, że często pojawiają się tam wygłodzone wilki...
- Niaall! Zamknij się! - wrzasnęłam na co blondyn wybuchł śmiechem.
- Haha! Wiedziałem, że Cię nabiorę!
- Jesteś okropny. - skwitowałam po czym zaczęłam się śmiać.
- Jestem kochany! Okropny to jest śledź w occie!
- Śledź w occie?! Skąd wiesz jak smakuje śledź w occie?
- A bo Louis kiedyś przywiózł i niestety poskutkowało to kilku godzinnym posiedzeniem w toalecie.
- Hahah!
- Ty już przestań się ze mnie śmiać, co?
- Oj wybacz! Po prostu słuchając waszych historii to wymiękam.
- Dobra śmieszka ja kończę. Zadzwonię wkrótce.
- No dobrze, dobrze.  W takim razie do usłyszenia.
- Trzymaj się, muaaah. - cmoknął do słuchawki.
- Też się nie puszczaj. - zaśmiałam się po czym również cmoknęłam.
- Ale jesteś dowciapna no hoho.
- Też Cie kocham. Pozdrów chłopaków.
- Okej. A ty Louisa i rodziców.
- W porządeczku. Bajo.
- No hej, hej. - wcisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam telefon do kieszeni.
Położyłam się na plecach i przymknęłam oczy. Świat wydaje się tak cholernie łatwy. No własnie wydaje? Za jakiś czas czar pewnie pryśnie. A życie rzuci mi pod nogi kolejne kłody. Po raz kolejny będę cierpieć i nie będę mogła sobie z niczym poradzić. Ale chyba taki jest urok naszej ziemskiej wędrówki, nie sądzicie? Jesteśmy mistrzami, że potrafimy podnieść się po każdym upadku i idziemy z wysoko podniesioną głową.
- Znudziło Ci się już siedzenie w domu? - niespodziewanie usłyszałam głos Louisa, który właśnie przysiadł się do mnie.
- Nie no coś ty. Chciałam pomyśleć trochę. - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Hmm nad czym tak intensywnie myślisz?
- Liam czy Zayn? - zerknęłam na niego.
- Ale że jak? - trochę się zmieszał.
- No, który jest lepszy. Odpowiedzialniejszy i takie tam..
- Oboje są tacy sami, uwierz. Ale Liam nie umie się zaangażować.
- Co mam robić? - westchnęłam.
- Rób to co ci serce podpowiada. - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Kocham Cię. - pocałowałam go w policzek i oparłam głowę o jego ramienie.

To okropne jak ten czas szybko leci. Nie dawno jeszcze co rozpakowywałam walizki a teraz je pakuje. Tydzień minął w zajebistej atmosferze. Rodzicie Louisa są rewelacyjnymi ludźmi. Z panią Kate zdążyłam już złapać super kontakt i świetnie się dogadujemy. To że ma ok. 40 lat jeszcze bardziej sprawia że nadajemy na tych samych falach. Za dwa tygodnie kończą się wakacje. Pasuje w końcu wziąć się za wybranie jakiejś szkoły czy coś w ten deseń. Nie mam zamiaru siedzieć cały czas na tyłku. Sama zresztą. Chłopcy do pracy i szkoły a kochana Juleczka będzie gotować obiady. No jasne! Chciałoby się.
- Trzymajcie się ciepło! Dzwońcie jak dojedziecie. - Kate objęła mnie i Louisa.
- Dobrze, dobrze. - ucałowałam ją w policzek.
- Pamiętaj, że możesz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Wiesz, ze mozesz na nas liczyć. - wyszeptała mi do ucha.
- Pozdrówcie koniecznie chłopaków. Mam nadzieję, że odwiedzicie nas jeszcze.  - dodał Mark.
- Na pewno wpadniemy. Tym razem większą ekipą. - brat poruszał zabawnie brwiami co rozbawiło wszystkich.
Pożegnaliśmy się po raz setny i wsiedliśmy do auta.
- No to kierunek Londyn. - uśmiechnęłam się zapinając pasy.
- Dobra, tak szczerze. Podobało się?
- Tak. Było fantastycznie. Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś.
- Zadzwoń do chłopaków że już jedziemy. Może zrobiliby jakiś obiadek czy coś.
- Ta, wierzysz w to? - parsknęłam śmiechem. Mimo tego wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Nialla, który niestety nie odbierał. Kolejny na mojej liście był Liam, który również nie raczył wcisnąć zielonej słuchawki. No szlag by ich trafił! Po cholerę im te telefony? Zadzwoniłam do Zayna.
- No halo, halo! - odezwał się.
- No w końcu! Dobrze, ze chociaż ty raczyłeś odebrać.
- Coś się stało, że dzwonisz? - jego ton jest nieco zmartwiony(?)
- Czy musi się coś dziać żebym dzwoniła? - parsknęłam śmiechem.
- Nie no skądże. - zaśmiał się.
- Co robicie leniuchy?
- Liam w pracy, Harry z Niallem pojechali gdzieś a ja siedzę.
- No to świetnie się składa. Może jakiś obiadek zrobisz? - zerkam kontem oka na Louisa, na którego twarzy pojawia się uśmiech.
- Postaram się. - zaśmiał się.
- Idealnie! Bo właśnie jedziemy już z Louisem. Będziemy za dwie godziny.
- Kurde no w końcu! - jego głos od razu nabiera tego brzmienia.
- Taak, też się cieszę. W takim razie do zobaczenia.
- Już nie mogę się doczekać. - mimo tego, że tylko słyszę jego głos mam wrażenie że szeroko się uśmiechnął.
- Gotowe. - powiedziałam wciskając czerwoną słuchawkę.
- Łoo supcio!
- Jest dziesiąta, mogę iść spać? - popatrzyłam na  niego robiąc maślane oczka.
- Okej spoko luz. Ale... robisz mi dziś masaż bo mnie plecyki bolą! - cwaniacko się uśmiechnął.
- Pff! Zastanowię się. - szturchnęłam go w ramie. Podłożyłam sobie bluzę pod głowę i zamykając oczy odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Nie wiem jak długo bym spała gdyby nie obudził mnie dzwoniący telefon. Przetarłam oczy i sięgnęłam po niego.
- Halo?
- No hej kochanie. - usłyszałam ucieszony głos Nialla.
- Jakiś poważny powód że mnie budzisz? - opieram się ponownie o szybę.
- No wiesz mam do Ciebie prośbę.
- Słucham?
- Podnieś ten łeb i wychodź z auta leniu!!
- Coooo? -  podniosłam głowę i wyjrzałam przez okno.  - Haha, czemu mnie nie obudziliście wcześniej?! - wybuchłam śmiechem na widok chłopaków, którzy stali przed autem.
- Tak słodko spałaś! - rozmarzył się Harry patrząc na ekran telefonu.
- Zrobiłeś mi zdjęcie?! - wrzasnęłam wyrywając mu telefon. - Zabije! - no przesada, nawet zdjęcie mi zrobili!
- Ej nie usuwaj! - krzyknął i wyrwał mi telefon.
- Idioci. - westchnęłam i sięgnęłam po torbę.
- Julka!
- Zayn?! - odwróciłam się  na bruneta.
- Ale się stęskniłem!
- Ja bardziej. - wtuliłam się mocno w niego i zaplotłam nogi na jego biodrach. Trwaliśmy w objęciach dobrą chwilę.
- Juleczko  no bo wiesz nie ważysz 3kg. - jęknął Zayn.
- Aha faktycznie. Sorki. - zaśmiałam się a ten puścił mnie.
- Co powiecie na obiad?! - zaproponował Harry.
Wszyscy przytaknęliśmy i weszliśmy do domu. Od razu poszłam do łazienki umyć ręce i dosiadłam się do stołu. Po chwili na naszych talerzach znalazł się makaron z sosem i serem. Głodna jak wilk złapałam za widelec i wbiłam go w danie.

______________________________

Miałam małe problemy z dodaniem go wczoraj dlatego pojawia się dzisiaj. Stawiam jeszcze na góra 6 rozdziałów i epilog. Miłego czytania! :* Następny ukaże się jak będzie 20 komentarzy.
+ zapraszam tutaj.
++ i tutaj.

ZAYN *_*