piątek, 12 kwietnia 2013



Namuzowywanie

Muzo
Natchniuzo

      tak
  ci
końcówkowuję
z niepisaniowości

natreść
     mi
  ości
      i
   uzo

M.Białoszewski



Jestem w takiej samej sytuacji jak Białoszewski w chwili pisania wiersza.
Jestem jak gąbka, z której wyciśnięto wodę. Nie mam weny.
Dlatego... Zawieszam bloga. Czas nieokreślony, ponieważ sama
nie wiem kiedy Pani Wena postanowi wrócić do mojej główki.
Przepraszam was najmocniej za to, że czekacie na rozdział tak długo
a na dodatek jeszcze zawieszam. Jestem beznadziejna - wiem.
Przepraszam. 
Do napisania
xoxo

niedziela, 10 marca 2013

~ Rozdział 21 cz. II

No super, ten to sobie umie dobrać czas...
- Tak ale.. ale to nic ważnego. Może poczekać. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- W porządku no to chodź zrobimy coś do jedzenia. No chyba, że pizza? - poruszał brwiami.
- Ja nie jestem głodna. Jak chcecie to zamówcie sobie. - odwróciłam wzrok i wślizgnęłam się pod koc.
- Stało się coś? - usiadł obok mnie.
- Nie, wszystko okej. Jestem trochę zmęczona. - skłamałam.
- To  poleż sobie, ja idę coś zjeść i wpadnę do ciebie, okej?
- Jak chcesz. - wymusiłam uśmiech a on puścił oczko i wyszedł.
Wybrał sobie idealny czas na rozmowę. Spławiłam go bo niby co miałam zrobić? Powiedzieć mu, że jeszcze trzy godziny temu chciałam mu oznajmić,  że bezgranicznie go kocham i chce z nim być? A teraz? Godzinę temu całowałam się z facetem, który jeszcze kilka tygodni temu chciał mnie zgwałcić, super nie? Jestem kompletną idiotką mówiłam już? Pewnie tak.. Kilkaset razy. Ale mówię kolejny. Co mam robić? Co mam robić? Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Skype. Miałam skrytą nadzieję, że będzie Paula i z nią pogadam. Niestety, nie było jej..  Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Doroty.
- Halo Dorotko. - powiedziałam po usłyszeniu jej cichego 'słucham'.
- Julka?! O jeju! W końcu się odezwałaś! Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest? Stało się coś?
- Ej spokojniutko! Nic się nie dzieje. Wszystko w jak najlepszym porządku. Jak u was?
- W sumie też. Leci jakoś. Praca - dom, praca - dom.
- To świetnie. Słuchaj bo mam prośbę...
- No wal śmiało.
- Będę wybierać się do Polski. Mogłabyś przyjechać po mnie na lotnisko?
- Co?! Przylatujesz?! Cudownie! Oczywiście, że przyjadę! Głupio pytasz... - prychnęła.
- Cieszę się cholernie. Stęskniłam się już za wami. Tylko nie wiem jeszcze kiedy. Jak sprawdzę sobie bilety to dam Ci znać kiedy i o której mam lot.
- W porządku. A jak Louis?
- Super! Byliśmy nawet u jego rodziców na kilka dni. Kurde cudowni ludzie!
- Serio? A jak Mark?
- Mark? Na prawdę fajny facet. Wymieniliśmy kilka słów o mamie. Widać, że na prawdę ją kochał. Opowiadaj raczej co w Polsce?
Rozmawiałyśmy dość długo bo około godziny. Pozwalała nam na to karta, którą dał mi Lou na rozmowy zagraniczne. Dowiedziałam się dużo ciekawych rzeczy. Jednak o Pauli  nie usłyszałam ani słowa... Dorota też jej długo nie widziała i nie wie co się z nią dzieje. Jeszcze w trakcie rozmowy nie byłam pewna tego wyjazdu, ale teraz jestem pewna w stu procentach. To chyba najlepsze wyjście. Przejrzałam strony internetowe kilku linii lotniczych i dorwałam dobrą okazję za nawet przystępną cenę. Niestety wylot za dwa dni a to jest za wcześniej... Szukałam dalej i znalazłam. Lot jest 5 sierpnia o 10:00 więc mam równy tydzień. Mam nadzieję, że chłopcy zrozumieją. Jak coś to wciśnie im się jakiś kit na pewno uwierzą.
Wyszłam spod koca i zbiegłam po schodach do salonu.
- O dobrze, że jesteś. Akurat ostatni kawałek. - Lou podniósł karton z pizza w górę.
- Nie, dziękuję. - sztucznie się uśmiechnęłam i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam sobie sok pomarańczowy i nalałam do wysokiej szklanki.
- Co ty taka zmięta? - Niall szturchnął mnie ramieniem.
- A wiesz trochę mnie głowa boli. Ale luz blues bejbe. - puściłam mu oczko i  zachichotałam. Nienawidzę sztuczności no ale co mam zrobić? Przecież nie powiem nic.
- A to gicior. Robimy coś dzisiaj? - przeleciał po nas wzrokiem. Ja jedynie wzruszyłam ramionami a oni wstrzeli pogawędkę. Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka.
- Otworzę. - zadeklarowałam i ruszyłam do drzwi. Bez wahania pociągnęłam za klamkę i zaczęłam żałować, że się tego podjęłam. - Czego chcesz? - warknęłam.
- Chce pogadać.. - odpowiedział nieco zmieszany.
- Ale ja nie chce. - rzuciłam i chciałam zamknąć drzwi ale przytrzymał je ręką.
- Daj mi chwilę. Proszę. - nalegał.
- Już miałeś swoją chwilę! Daj mi święty spokój!
- Julka.. proszę. - złapał mnie za rękę.
- Zostaw mnie! - wrzasnęłam i usłyszałam kroki za sobą.
- Co tu się... - przerwał kiedy tylko zobaczył kto stoi za drzwiami. - Co ty tu kurwa robisz?! Wynoś się stąd i to już! - rzucił się na niego z pięściami. Próbowałam ich uspokoić ale to było na marne.
- Uspokójcie się! - krzyknęłam próbując rozdzielić ich w jakiś sposób. - Uspokójcie się! - puszczali moje krzyki mimo uszu. Okładali się wzajemnie pięściami. Zsunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać. Ogarnęło mnie ogromne przerażenie.
- Julka. - poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Liam popatrzył na mnie za chwilę później był już przy bójce. Z pomocą Louisa, który pojawił się zaraz po nim rozdzielili ich. Stali tak dobre trzy minuty i szarpali się jeszcze. Zdecydowaną przewagę odniósł Louis bo darł się na nich okropnie. Zrozumieli, że źle robią bo ogarnęli się natychmiast. Lukas odszedł a Zayn, Liam i Louis weszli do domu.
- Jula.. - zaczął Zayn i spróbował mnie objąć ale odepchnęłam go od siebie.
- Daj spokój. - odwróciłam się i poszłam do siebie.
Rzuciłam się na łóżko i biłam z myślami. Z jednej strony dlaczego tak podle się zachowałam? Przecież Zayn chciał dobrze, chciał mnie obronić. A z drugiej strony nie miał prawa na niego naskakiwać, przecież nawet nie wiedział po co tutaj przyszedł. Kurwa nie wiedział! Wszystko przez ten idiotyczny pocałunek, który w ogóle nie powinien mieć miejsca!
- Puk, puk. Mogę? - Lou wychylił głowę zza drzwi. Przytaknęłam a on zamknął za sobą drzwi i położył się obok mnie. - Nie przejmuj się nimi. Idioci.
- Lou?
- Tak?
- Jadę do Polski. - powiedziałam co spowodowało poruszenie.
- Co?! Jak to?! - niemal wrzasnął.
- Już postanowiłam. Mam samolot za dwa dni. - skłamałam.
- Nie ma mowy! Nigdzie nie lecisz! -  na jego twarzy malowało się równocześnie zdenerwowanie z przerażeniem.
- Lece! Nie zmienię zdania! Za dwa dni wylatuję.
- Powtarzam, że nigdzie Cię nie puszczę! - nie mogę w to uwierzyć ale nasza rozmowa przerodziła się w kłótnię.
- Nie masz nic do gadania! - zeszłam z łóżka. - Jak masz zamiar się powtarzać to do widzenia! - krzyknęłam wskazując palcem na drzwi.
- Wrrr. - sapnął pod nosem i z prędkością światła zniknął za drzwiami trzaskając je.
Od razu sięgnęłam po laptopa i zabukowałam bilet na wcześniejszy samolot. Dobrze, że to zrobiłam. Znając mnie jakbym to przekładała to pewnie w ogóle bym go nie zaklepała i tkwiłabym w tym martwym punkcie. Wzięłam kąpiel i przebrana w piżamę położyłam się. Włączyłam jakieś durne smętne piosenki i zasnęłam.


_____________________

Przepraszam, że tak krótko ale chciałam dokończyć ten rozdział bo ostatnio jakoś nie miałam weny.
Zdziwieni przebiegiem akcji? Tak ja trochhę też. Sama do końca nie wiedziałam jak to skończyć.
Miłej lekturki :) ♥




sobota, 2 marca 2013

~ Rozdział 21 cz. I

- Co masz zamiar zrobić? - zapytał Niall siedząc na łóżku. Puściłam to mimo uszu i kontynuowałam rozpakowywanie się.  - No co masz zamiar zrobić? - powtórzył pytanie.
- Nie wiem, nie mam pojęcia. - pokręciłam głową. Bo niby co miałam mu powiedzieć? Przecież sama do końca nie wiedziałam co mam zadecydować. Nie chcę zranić żadnego z nich. Przecież będziemy żyć w ciągłej kłótni i na dłuższą metę nie wytrzymamy pod jednym dachem. - Po prostu już sama nie wiem co mam robić. - odłożyłam bluzkę i oparłam się o ścianę przecierając dłońmi włosy.
- Julcia nie martw się. - pogładził delikatnie mnie po głowie i uśmiechnął się. - Wiesz dobrze, że się ułoży.
- Może i tak ale ja nie wiem co mam robić...
- Wybierz to co dyktuje Ci serce.
- A jeśli moje serce jest nadzwyczaj ciche? Jeżeli nie zabiera głosu bo nadzwyczajnie w świecie samo nie wie co czuje?
- Szczerze? To nie mam zielonego pojęcia a twoje pytania czasami są skomplikowane. - jego wyraz twarzy był cholernie poważny. Ale nie trwał długo po chwili wybuchnął śmiechem a ja razem z nim.
- Głupek. - szturchnęłam go i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
     Kompletnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Chodzę w te i we wte po całym pokoju i nadal nic nie wymyśliłam. Już raczej wiem kogo wybiorę ale obawiam się jednego... Obawiam się, że ten drugi może tego nie zaakceptować, że zaczną się kłótnie a tego nie chce. Boję się powiedzieć co czuję nie chce nikogo zranić.. Chyba przeciąganie tego nic nie da? Przecież oni też siedzą pewnie jak na szpilkach i główkują.
- Hej. - rzucam wchodząc do pokoju Liama. - Chciałam pogadać. - dodaję siadając na łóżku.
- No hej. Dawaj. - na jego twarzy pojawia się ten cholerny uśmiech, który wcale mi nie pomaga. Wręcz przeciwnie... Siedzę wpatrując się w niego jak w obrazek. Jest słodki jak zwykle. Nawet nie przeszkadzają mi jego włosy, które są teraz znacznie krótsze niż wcześniej. Dodają mu więcej męskości. - Ziemia do Julki. - machnął dłonią przed moją twarzą i zaśmiał się.
- A a tak już, już. - zaczesuję włosy za ucho i biorę głęboki wdech. - No bo wiesz.. Dużo myślałam o naszej ostatniej rozmowie. - błądzę oczami po pomieszczeniu.
- No Jula mów. - wcale nie przestaje się uśmiechać, łapie mnie za rękę.
- Przemyślałam wszystko i chcę...
- Chcesz...?
- Chcę tylko przyjaźni z twojej strony. - mówię na jednym wydechu. Przestałam czuć jego dotyk na swojej dłoni a z jego twarzy zniknął uśmiech. - Ja.. Ja przepraszam.. - czuję jak do oczu napływają mi łzy. Chłopak wstał i podszedł do okna. - Wiedziałam, że wszystko zepsuję.. Wiedziałam.. - pociągnęłam na nosie. - Przepraszam... - mówię po raz ostatni i wstaję z łóżka w celu wyjścia.
- Nie! Julka czekaj. - znów poczułam jego dotyk. Odwróciłam się i popatrzyłam w jego, oczy które były dziwnie puste. Przytuliłam się do niego i znów się rozkleiłam. - Spokojnie mała. Nie płacz przecież nic się nie dzieje. Rozumiem twój wybór. Przecież nie mogę Cię do niczego zmusić, prawda? - zerknął  na mnie i uśmiechnął się.
- Alee... czuję się podle.
- Nie masz najmniejszego powodu. Jeżeli z nim będziesz szczęśliwa - zrozumiem. Najważniejsza jesteś ty a nnie.. - przytulił mnie i pocałował w głowę.  Przez chwilę odczułam ulgę. Poczułam jak kamień spadł mi z serca ale po drodze gdzieś obdziera mnie. Rana delikatnie piecze i nie daje spokoju.
- Nie chce Cię stracić.
- Ja ciebie tym bardziej. Przyjaciele na zawsze? - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Przyjaciele na zawsze. - uścisnęłam ją i uśmiechnęliśmy się oboje.
Wyszłam od Liama i od razu skierowałam się do pokoju Zayna. Zapukałam i weszłam.
- Dzień dobry, mogę? - uśmiechnęłam się zamykając drzwi.
- Wybacz ale muszę wyjść. Jak wrócę to od razu do Ciebie przyjdę. - powiedział na jednym wydechu ubierając kurtkę.
- No dobra. - zdążyłam powiedzieć. Zayn pocałował mnie w czoło i wyszedł. Wyszedł? Raczej wybiegł... - Chciałam tylko powiedzieć, że Cię kocham.. - powiedziałam do siebie i wyszłam.
Jest piętnasta - o której on wróci? Chyba nie będę czekać w nieskończoność. Wróciłam do siebie i przebrałam się. Pomimo fatalnej pogody, która bardziej przypominała jesień niż lato postanowiłam wybrać się na spacer. Założyłam słuchawki i wyszłam z domu. Szłam przed siebie słuchając Kings of Leon- Sex on fire.  Zdążyłam przyzwyczaić się do tych zatłoczonych ulic Londynu. Pomimo tego iż jest tutaj taki cholerny chaos to ludzie są strasznie mili. Nie spotkałam się jeszcze z żadną osobą, która byłaby nie miła w stosunku do mnie czy do innych. Nie to co Polska. Tam każdy jest dla siebie. Nie istnieje coś takiego jak pomoc innym czy tolerancja. To jest absurd siedząc tutaj w Anglii przez długi czas jestem zaszokowana tym jak różnią się te dwa państwa. Po kilki minutach chodzenia po parku postanowiłam usiąść na jednej z ławek znajdujących się naprzeciwko stawu. Pogoda nadal była nienajlepsza chociaż przez chmury  chciało przebić się słońce.  W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Przestraszona odskoczyłam.
- Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć. - usłyszałam męski głos. Podniosłam głowę i od razu pomyślałam o ucieczce.
-  Yhy. - wymamrałam i odwróciłam się na pięcie.
- Julka! Poczekaj. - złapał mnie za rękę.
- Puszczaj! Nie dotykaj mnie. - wyrwałam mu się.
- Przepraszam.. Chce tylko pogadać. O nic więcej nie proszę.
- Ale ja nie chce. - powiedziałam oschle.
- Daj mi tylko pięć minut, proszę. - jego wyraz twarzy wyrażał więcej niż tysiąc słów. Widać było w jego oczach smutek, żal, przygnębienie.  Zmiękłam.
- Pięć minut. - podkreśliłam i usiadłam ponownie na ławce.
- Posłuchaj.. - zaczął niepewnie. - Chce Cię przeprosić za tamto wtedy...  Jest mi cholernie głupio.. Nawet nie wiesz jak bardzo.. - wbił wzrok w jakiś martwy punkt. - Jestem kompletnym idiotą i wiem, że skrzywdziłem Cię. To nie jest tak, że jak to się stało to na drugi dzień zapomniałem o tym. Wręcz przeciwnie przez te tygodnie cały czas o tym myślałem. Zastanawiałem się co mam zrobić żebyś mi przebaczyła, żebyś chociaż ze mną porozmawiała...  To był najtrudniejszy okres w moim życiu.
- No i co ja mam na to odpowiedzieć?
- Nie musisz nic mówić.. Chce żebyś wiedziała, że żałuję. Że cholernie żałuje tego co się stało. Gdybym tylko mógł cofnąć czas gwarantuje, że to by się nie stało...
- Dlaczego to zrobiłeś? - po co ja o to pytam? Przecież nawet nie chce z nim rozmawiać.
- Nie wiem... Byłem wypity no i... Spodobałaś mi się. Gdybym nie był wtedy pijany! Cholera co mi do głowy strzeliło. - schował twarz w dłoniach. Położyłam dłoń na jego plecach. Nawet nie wiem dlaczego to zrobiłam. Po prostu odczułam, że właśnie tak muszę zrobić.  Lukas podniósł powoli głowę w górę. Nasze twarze dzieliły milimetry. Jego oczy dokładnie śledziły moją twarz. Popatrzył na moje wargi po czym spojrzał mi prosto w oczy. Nie wiem co się ze mną stało. Nasze usta się złączyły a ja dosłownie się rozpłynęłam. Jego pocałunki były powolne i delikatne jakby bał się odrzucenia. Przymknęłam oczy i wplątałam palce w jego włosy. Przyłożył dłoń do mojego policzka.
- Nie... To nie miało się stać... - oderwałam się od niego i odbiegłam. Co się ze mną stało? Dlaczego to zrobiłam? Przecież wcale tego nie chciałam. To w ogóle nie powinno się zdarzyć. 
Przecież ja go nienawidzę. Przecież zrobił mi krzywdę a mimo to... mimo to posunęłam się do tego stopnia, że dałam mu się całować. Pf! Nawet odwzajemniłam go. Jestem kompletną kretynką. 
- No siemaneczko! - usłyszałam głos Nialla kiedy tylko zamknęłam drzwi. - Gdzie byłaś?
- Na spacerze. - rzuciłam szybko i wybiegałam do siebie. Położyłam się i podkuliłam nogi. Co ja najlepszego zrobiłam? Nawet nie chce dopuszczać do siebie myśli, że coś do niego czuje. Kurwa.  Sama nie wiem co czuje. Nie chce go już widzieć na oczy, nie chce. Może jak zniknie z mojego życia to będzie lepiej? Oby..  
Po godzinie rozpaczania nad sobą usłyszałam pukanie do drzwi a po chwili do pokoju wszedł Zayn.
- No hej mała. Chciałaś pogadać?



_________________

Ha! Uwielbiam wszystko komplikować! Nie wiem kiedy  
następny ale myślę że prędko bo mam mase pomysłów :D
Tymczasem zapraszam na moje złotko, zmruż oczy i nowy just friends
do napisania misiaczki ♥

czwartek, 21 lutego 2013

~ Rozdział 20

- Idę się przewietrzyć. - przeniosłam wzrok na Louisa, który właśnie dosiadł się do stolika, w którym siedziałam z jego rodzicami.
- Może pójdę z Tobą? - zaproponował popijając sok.
- Nie trzeba. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się. - Dziękuję za kolację.
- Nie ma za co! - pani Kate złapała mnie za rękę.
Odłożyłam szklankę i wyszłam z domu. Nawet sama nie wiem dokąd chciałam iść. Nie było ciemno więc udałam się w miejsce, które mijaliśmy będąc na koniach. Nie wysoki klif z głośno odbijającą się o skały wodą wydawał się idealnym miejscem do odpoczynku i chwili refleksji. Usiadłam na ziemi podkulając nogi pod klatkę piersiową jednocześnie obejmując je rękoma. Oparłam się brodą o kolana i przymknęłam oczy. Lekki wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy. Jest dobrze. W końcu śmiało mogę powiedzieć, że jest dobrze. Wszystko się powoli układa. Mam nowy 'dom', przyjaciół i co najważniejsze mam osobę na której mogę bezzwłocznie polegać. To szczęście ma na imię Louis i jest moim bratem. Cholernie się cieszę, że dopadło mnie takie szczęście. Mimo tych wszystkich niepowodzeń i wręcz porażek jakimi była śmierć rodziców dało mi się zwalczyć ten duchowy ból i ruszyłam przed siebie. Dostałam mocnego kopniaka, który sprawił, że rzuciłam w kąt moją rozpacz, żal, niepewność i stałam się kompletnie niezależną osobą. Stałam się chyba tą prawdziwą Julią, którą powinnam być już dawno temu. Teraz jestem pewna siebie i wiem czego chcę. No własnie została jeszcze jedna sprawa do załatwienia.. Mianowicie nie wiem jeszcze co zrobię z Liamem i Zaynem. Zrobili mi niezłe pranie mózgu i nie wiem co mam z sobą począć. Tak na dobrą sprawę mogłam mieć ich oboje w dupie i nie wybierać żadnego. No właśnie! Brawo Julka przecież taka opcja też istnieje. Z mojego samozachwytu wyrwał mnie dźwięk telefonu sygnalizujący nowe połączenie.
- Halo? - powiedziałam niepewnie dlatego, że nie zobaczyłam kto dzwoni.
- Hej Juluś! - uśmiechnęłam się na sam dźwięk tego głosu.
- Niall! Jak się macie?
- A wszystko w porządku.  A ty jak się masz?
- Nie narzekam. Tylko mi już trochę tęskno za wami.
- Kurde racja, trzy dni zleciały szybko. Co robicie?
- Ja jestem na dworze a Louis z rodzicami w domu.
- Łoo nie boisz się siedzieć tam sama?
- Nie, niby czemu?
- Słyszałem, że często pojawiają się tam wygłodzone wilki...
- Niaall! Zamknij się! - wrzasnęłam na co blondyn wybuchł śmiechem.
- Haha! Wiedziałem, że Cię nabiorę!
- Jesteś okropny. - skwitowałam po czym zaczęłam się śmiać.
- Jestem kochany! Okropny to jest śledź w occie!
- Śledź w occie?! Skąd wiesz jak smakuje śledź w occie?
- A bo Louis kiedyś przywiózł i niestety poskutkowało to kilku godzinnym posiedzeniem w toalecie.
- Hahah!
- Ty już przestań się ze mnie śmiać, co?
- Oj wybacz! Po prostu słuchając waszych historii to wymiękam.
- Dobra śmieszka ja kończę. Zadzwonię wkrótce.
- No dobrze, dobrze.  W takim razie do usłyszenia.
- Trzymaj się, muaaah. - cmoknął do słuchawki.
- Też się nie puszczaj. - zaśmiałam się po czym również cmoknęłam.
- Ale jesteś dowciapna no hoho.
- Też Cie kocham. Pozdrów chłopaków.
- Okej. A ty Louisa i rodziców.
- W porządeczku. Bajo.
- No hej, hej. - wcisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam telefon do kieszeni.
Położyłam się na plecach i przymknęłam oczy. Świat wydaje się tak cholernie łatwy. No własnie wydaje? Za jakiś czas czar pewnie pryśnie. A życie rzuci mi pod nogi kolejne kłody. Po raz kolejny będę cierpieć i nie będę mogła sobie z niczym poradzić. Ale chyba taki jest urok naszej ziemskiej wędrówki, nie sądzicie? Jesteśmy mistrzami, że potrafimy podnieść się po każdym upadku i idziemy z wysoko podniesioną głową.
- Znudziło Ci się już siedzenie w domu? - niespodziewanie usłyszałam głos Louisa, który właśnie przysiadł się do mnie.
- Nie no coś ty. Chciałam pomyśleć trochę. - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Hmm nad czym tak intensywnie myślisz?
- Liam czy Zayn? - zerknęłam na niego.
- Ale że jak? - trochę się zmieszał.
- No, który jest lepszy. Odpowiedzialniejszy i takie tam..
- Oboje są tacy sami, uwierz. Ale Liam nie umie się zaangażować.
- Co mam robić? - westchnęłam.
- Rób to co ci serce podpowiada. - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Kocham Cię. - pocałowałam go w policzek i oparłam głowę o jego ramienie.

To okropne jak ten czas szybko leci. Nie dawno jeszcze co rozpakowywałam walizki a teraz je pakuje. Tydzień minął w zajebistej atmosferze. Rodzicie Louisa są rewelacyjnymi ludźmi. Z panią Kate zdążyłam już złapać super kontakt i świetnie się dogadujemy. To że ma ok. 40 lat jeszcze bardziej sprawia że nadajemy na tych samych falach. Za dwa tygodnie kończą się wakacje. Pasuje w końcu wziąć się za wybranie jakiejś szkoły czy coś w ten deseń. Nie mam zamiaru siedzieć cały czas na tyłku. Sama zresztą. Chłopcy do pracy i szkoły a kochana Juleczka będzie gotować obiady. No jasne! Chciałoby się.
- Trzymajcie się ciepło! Dzwońcie jak dojedziecie. - Kate objęła mnie i Louisa.
- Dobrze, dobrze. - ucałowałam ją w policzek.
- Pamiętaj, że możesz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Wiesz, ze mozesz na nas liczyć. - wyszeptała mi do ucha.
- Pozdrówcie koniecznie chłopaków. Mam nadzieję, że odwiedzicie nas jeszcze.  - dodał Mark.
- Na pewno wpadniemy. Tym razem większą ekipą. - brat poruszał zabawnie brwiami co rozbawiło wszystkich.
Pożegnaliśmy się po raz setny i wsiedliśmy do auta.
- No to kierunek Londyn. - uśmiechnęłam się zapinając pasy.
- Dobra, tak szczerze. Podobało się?
- Tak. Było fantastycznie. Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś.
- Zadzwoń do chłopaków że już jedziemy. Może zrobiliby jakiś obiadek czy coś.
- Ta, wierzysz w to? - parsknęłam śmiechem. Mimo tego wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Nialla, który niestety nie odbierał. Kolejny na mojej liście był Liam, który również nie raczył wcisnąć zielonej słuchawki. No szlag by ich trafił! Po cholerę im te telefony? Zadzwoniłam do Zayna.
- No halo, halo! - odezwał się.
- No w końcu! Dobrze, ze chociaż ty raczyłeś odebrać.
- Coś się stało, że dzwonisz? - jego ton jest nieco zmartwiony(?)
- Czy musi się coś dziać żebym dzwoniła? - parsknęłam śmiechem.
- Nie no skądże. - zaśmiał się.
- Co robicie leniuchy?
- Liam w pracy, Harry z Niallem pojechali gdzieś a ja siedzę.
- No to świetnie się składa. Może jakiś obiadek zrobisz? - zerkam kontem oka na Louisa, na którego twarzy pojawia się uśmiech.
- Postaram się. - zaśmiał się.
- Idealnie! Bo właśnie jedziemy już z Louisem. Będziemy za dwie godziny.
- Kurde no w końcu! - jego głos od razu nabiera tego brzmienia.
- Taak, też się cieszę. W takim razie do zobaczenia.
- Już nie mogę się doczekać. - mimo tego, że tylko słyszę jego głos mam wrażenie że szeroko się uśmiechnął.
- Gotowe. - powiedziałam wciskając czerwoną słuchawkę.
- Łoo supcio!
- Jest dziesiąta, mogę iść spać? - popatrzyłam na  niego robiąc maślane oczka.
- Okej spoko luz. Ale... robisz mi dziś masaż bo mnie plecyki bolą! - cwaniacko się uśmiechnął.
- Pff! Zastanowię się. - szturchnęłam go w ramie. Podłożyłam sobie bluzę pod głowę i zamykając oczy odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Nie wiem jak długo bym spała gdyby nie obudził mnie dzwoniący telefon. Przetarłam oczy i sięgnęłam po niego.
- Halo?
- No hej kochanie. - usłyszałam ucieszony głos Nialla.
- Jakiś poważny powód że mnie budzisz? - opieram się ponownie o szybę.
- No wiesz mam do Ciebie prośbę.
- Słucham?
- Podnieś ten łeb i wychodź z auta leniu!!
- Coooo? -  podniosłam głowę i wyjrzałam przez okno.  - Haha, czemu mnie nie obudziliście wcześniej?! - wybuchłam śmiechem na widok chłopaków, którzy stali przed autem.
- Tak słodko spałaś! - rozmarzył się Harry patrząc na ekran telefonu.
- Zrobiłeś mi zdjęcie?! - wrzasnęłam wyrywając mu telefon. - Zabije! - no przesada, nawet zdjęcie mi zrobili!
- Ej nie usuwaj! - krzyknął i wyrwał mi telefon.
- Idioci. - westchnęłam i sięgnęłam po torbę.
- Julka!
- Zayn?! - odwróciłam się  na bruneta.
- Ale się stęskniłem!
- Ja bardziej. - wtuliłam się mocno w niego i zaplotłam nogi na jego biodrach. Trwaliśmy w objęciach dobrą chwilę.
- Juleczko  no bo wiesz nie ważysz 3kg. - jęknął Zayn.
- Aha faktycznie. Sorki. - zaśmiałam się a ten puścił mnie.
- Co powiecie na obiad?! - zaproponował Harry.
Wszyscy przytaknęliśmy i weszliśmy do domu. Od razu poszłam do łazienki umyć ręce i dosiadłam się do stołu. Po chwili na naszych talerzach znalazł się makaron z sosem i serem. Głodna jak wilk złapałam za widelec i wbiłam go w danie.

______________________________

Miałam małe problemy z dodaniem go wczoraj dlatego pojawia się dzisiaj. Stawiam jeszcze na góra 6 rozdziałów i epilog. Miłego czytania! :* Następny ukaże się jak będzie 20 komentarzy.
+ zapraszam tutaj.
++ i tutaj.

ZAYN *_*

czwartek, 31 stycznia 2013

~ Rozdział 19 (Julia)

Dwa tygodnie później 

Tygodnie zleciały jak z bicza strzelił. Zayn wyzdrowiał i jest już w pełni sił. Paula ostatnio w ogólę się nie odzywa. Nie wiem co się z nią dzieję ale mam nadzieję że się odezwie za niedługo. Nie żeby coś ale zaczynam się martwić. No tak wszystko pięknie ładnie gdyby nie jeszcze sprawa z Liamem i Zaynem... Od ostatniego zdarzenia między mną a Liamem za bardzo ze sobą nie rozmawialiśmy. Przyszedł czas żeby sobie wszystko ułożyć i zadecydować kogo mam wybrać. Zayn jest w porządku. Kochany i czuły ale troszkę trudno złapać z nim kontakt zaś Liam jest cholernie słodki i miły ale obawiam się, że będzie miał dla mnie mało czasu pomimo iż mieszkamy razem pod jednym dachem.
- Gotowa?! - krzyknął Louis wynosząc nasze walizki z mieszkania.
- Już tylko się przebiorę i idę! - odpowiedziałam po czym szybko przebrałam się w przygotowane ciuchy. Dzisiaj poznam rodziców Louisa no i po części mojego ojca. W prawdzie nie jest on formalnie moim ojcem ale mama kiedyś z nim była więc jakieś związki mamy ze sobą. Czy się stresuje? Nawet nie. Stres mnie złapie dopiero kiedy zajedziemy pod dom. Zabrałam plecak i zeszłam na dół.
- Mamo, będzi mi ciebie brakować. - odparł Zayn przytulając się. - Trzymaj sie i wracajcie szybko!
- A ty dbaj o siebie i bierz te tabletki jeszcze, ok? - popatrzyłam na niego. On przytaknął a ja cmoknęłam go w policzek.
- Wy tez się nie puszczajcie i nie wywróćcie domu do góry nogami! Wracamy za pare dni więc może nic nie narobicie. - poprzytulałam każdego z lokatorów. - Hej! - pomachałam im i wyszłam.
- Julka! Zaczekaj. - z mieszkania wyleciał jeszcze Liam. - Będę cholernie tęsknił. - przytulił się mocno do mnie a ja to odwzajemniłam. Znów poczułam dziwne uczucie, które przeszyło mnie na wylot. Musnęłam delikatnie jego policzek i weszłam do auta, w którym czekał już Louis.
- No to ruszamy. - brat odpalił silnik i wyjechaliśmy.
Droga minęła dość szybko i po dwóch godzinach jazdy przez jakieś leśne tereny dotarliśmy na miejsce. Jak tylko wysiadłam z auta poczułam specyficzne powietrze. Nie było ono zabrudzone jak w Londynie. Wręcz przeciwne czyste jak łza. Dom pod który podjechaliśmy był dość dużych rozmiarów i obity był czerwonymi deskami. Klimat zdecydowanie wiejski. Nawet mi się to spodobało. Miałam dość zgiełku w mieście.
- Stresujesz się? - zapytał Louis kiedy wyciągał walizki.
- Może troszkę. - odpowiedziałam po chwili.
- Młoda. - objął mnie ramieniem. - Nie martw się. Będzie okej. Rodzice sa spoko zobaczysz. - cmoknął mnie w czoło. W tym samym momencie z domu wyleciała wysoka, ładna, zadbana kobieta.
- No w końcu jesteście! - przytuliła Louisa i pocałowała go.
- Cześć mamo! - brat odwzajemnił jej uścisk. - To jest Julka. Julka to jest moja mama Kate. - kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Na początku sie przeraziłam ale później wszystko minęło.
- Witaj! Ciesze się ze w końcu cię poznałam! - Kate objęła mnie i pocałowała.
- Dzień dobry. Louis dużo o pani opowiadał... - popatrzyłam kontem oka na niego a on prychnął. Fakt jest taki że nie wspomniał o niej ani słowa. Mwah, kocham go.
- Oh, to bardzo miłe! Chodźcie skarbeczki do środka na obiad. - kobieta pociągnęła mnie za dłoń i weszliśmy do środka. Urządzenie miażdży mózg! Kompletny odlot. Wszystkie meble i dodatki utrzymane były w klimacie wiejskim co sprawiało niebywale urokliwy klimat. Przez korytarz przechodziło się na wprost do kuchni, w której na środku stał drewniany stół, w okół którego stały krzesła. Na każdej ścianie znajdowały się meble. Salon nie był gigantyczny. Kanapa ze stolikiem i TV. Komoda z trunkami oraz ze zdjęciami rodzinnymi.
- Siadajcie a ja już nakładam. - Kate weszła do kuchni.
- Lou gdzie łązienka?- zaśmiałam sie. Nie wiedziałam gdzie mam pójść.
- Ym tutaj. - wskazał palcem na drzwi po lewej stronie.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i weszłam do pomieszczenia. Załatwiłam swoją potrzebę umyłam twarz i ręce. Zgasiłam światło i wróciłam do kuchni. Na stole stały talerze ze spaghetti.
- Mmm.. pięknie pachnie. - stwierdziłam widząc obiad.
- Myślę, że będzie Ci smakować. - kobieta uśmiechnęła się. - Siadajcie.
Jak rozkazała tak zrobiliśmy. Usiedliśmy oboje przy stole i pochłonęliśmy w błyskawicznym tempie potrawę.
Po obiedzie nadal siedzieliśmy przy stole tylko już z kubkiem kawy.
- Co nowego u chłopaków? - pani Kate zwróciła się do Louisa.
- W porządku. Zayn rozchorował nam się dwa tygodnie temu. Ale na szczęście mieliśmy Julkę, która nam niesamowicie pomogła. - puścił mi oczko i upił trochę napoju.
- Już mi tak nie słodź. - machnęłam ręką. No właśnie Zayn! Miałam do niego zadzwonić jak dojedziemy.
- Zaraz wracam. - puściłam zalotny uśmieszek i wyszłam przed dom. Wyjęłam telefon i wykreciłam numer do Zayna.
- No hej mała. - przywitał się.
- Hej. My już dojechaliśmy, wszystko w porzadku. A ty jak się masz? Leki wziąłeś?
- Hehe, nie martw sie. Wszystko wziąłem.
- To mi się podoba.  Co robicie?
- Własnie przyszedł Gary z Xboxem i będziemy grać!
- O wy.
- No niestety ale przegapisz grę w NBA K12!
- Zabije! - zaśmiałam się. - Jak wrócę to na pewno trzeba to powtórzyć.
- Oczywiście.
- Dobra ja kończę. Pozdrów chłopaków.
- Okej, dziękują i też pozdrawiają.
- Nie naróbcie głupot. I pamiętaj o lekarstwach!
- Dobrze, dobrze. Trzymaj się. Pozdrów Louisa i jego rodziców.
- Okej, hej.
- Cześć młoda.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Oparłam się i zaciągnęłam sie świeżym powietrzem. Właśnie przed dom przyszedł Louis. Podał mi kubek kawy i usiadł obok mnie.
- Podoba się? - zapytał po chwili.
- Tak. Jest cudownie. - uśmiechnęłam się i zanurzyłam usta w kawie.
- To jeszcze nie wszystko. Zaraz dam Ci ciuchy przebierzesz się i gdzieś Cię zabiorę.
- Lou.. Mam się bać? - zaśmiałam się.
- Ta jasnee. - poczochrał mnie po włosach a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
Po wypiciu kawy odnieśmy kubki i Louis pokazał mi mój nowy pokój.  Był niewielkich rozmiarów w jasnych kolorach. Dębowa podłoga idealnie kontrastowała z meblami. Łóżko stało pod lewą ścianą.
Na ścianach wisiały obrazy głównie z motywem konnym.
- Proszę. Jak się przebierzesz zejdź na dół.- brat podał mi rzeczy i wyszedł.
Od razu je obejrzałam. Po co mi takie ciuchy?! Nie ważne, prędko ubrałam spodnie, buty, koszulkę oraz bezrękawnik i zbiegłam na dół. Wyszliśmy razem z Louisem a dom. To co zobaczyłam przeszło moje wyobrażenie. Stała tam wielka stajnia. A w  boksach stały konie. Zamarł mi dech w piersiach. Uwielbiam konie, jak byłam młodsza jeździłam z tatą do rancza, które znajdowało się jakieś 10km od naszego domu.
Podeszłam do pierwszego boksu i pogłaskałam konia o kasztanowym kolorze. Jego oczy były czarne ale jednocześnie uśmiechały się.
- To jest Piorun. - Louis stanął obok mnie. - Najlepszy koń jaki może być w tej stajni. Parę razy ojciec wygrał na nim zawody.
- Jest piękny. - nadal go głaskałam..
- Patrz tutaj.
Podeszliśmy do boksu obok. Stała w nim biała klacz. W jej oczach nie widziałam takiej radości jak u Pioruna. Były smutne, pełno w nich było rozpaczy.
- Persefona. - oznajmił Louis. - Nie udało nam się jej jeszcze ujeździć. Nadaje się bardziej na wybieg. Nie chce nikomu zaufać. - dodał po chwili próbując ją pogłaskać ale ta odwróciła łeb.
- Biedna. - wyciągnęłam niepewnie dłoń próbując ją pogłaskać. Uległa. Położyłam dłoń na jej łbie Louis aż zaniemówił.
- Coś ty jej zrobiła? Nigdy jeszcze nie dała się tak długo dotykać.
- Sama nie wiem. Wyczuwa dobrych ludzi, przykro mi. - wytknęłam język w jego stronę.
- Chodź dalej. - minął mnie. Ja jeszcze pogłaskałam Persefonę.
- Wrócę tutaj. - pocałowałam ja i poszłam za Louisem.
Pokazał mi resztę koni. Były naprawdę cudowne ale i tak moje serce zdobyła Persefona i Piorun. Wyszliśmy ze stajni i usiedliśmy na ogrodzeniu od wybiegu. Louis wyjął telefon i dzwonił do kogoś.
- No siema. Jesteś w Londynie czy w domu?
- .....
- O świetnie. Przebieraj się i wpadaj do mnie. Jestem z Julką.
- .....
- Okej, czekamy.
- Z kim gadałeś? - zapytałam kiedy schował telefon.
- A  zobaczysz zaraz. - pstryknął mnie w nos i zeskoczył. - Chodź uprzątniemy konie i osiodłamy.
- Jedziemy na przejażdżkę? - emocje sięgają zeeenituuu!
- Owszem. - puścił mi oczko i po chwili zatopiliśmy się w głębi stajni.
Louis wziął swojego konia Mustanga. Z racji tego że Persefona nie  była ujeżdżana wzięłam Pioruna. Wyszliśmy z nimi przed boksy i zaczęliśmy przygotowywać do jazdy. Nałożyłam Piorunowi ogłowie,  czaprak oraz siodło.
- Hoho! Kogo ja widzę! - do stajni wszedł Thomas. Tak Thomas z SuperDziesiątki.
- Thomas! - przywitałam się z nim i przytulilismy się do siebie.
- Mała ty będziesz jeździć? - zmierzył wzrokiem mnie i konia.
- No a co? Nie pasuje? - zaparłam się o biodra.
- Nie no wszystko ok! - zaśmiał się.
- Dobra chodźcie! - pośpieszył nas Louis.
Zarzuciłam wodzę do tyłu założyłam kask i wyprowadziłam Pioruna przed stajnię. Louis wsiadł na Mustanga, Thomas na swojego Kasztana. Dosiadłam swojego konia i wyjechaliśmy w teren.




____________________

No i kolejny rozdział :) Choroba Zayna to już przeszłość. Teraz został jeden problem: Kogo wybierze Julka? Zayna czy Liama? Na to będziecie musieli poczekać :) !
Nowy rozdział również na drugim blogu. (klik)

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 18 (Julia)

- Łee weź ją!
- Fuu, patrzcie jak się ślini.
- Ej bo kanapa będzie mokra! - przekrzykiwali się wzajemnie.
- Dajcie jej spokój, niech sobie śpi. - odparł Liam kładąc się obok.
Oczy  miałam zamknięte ale  kontrolowałam wszystko co się działo wokół mnie.
- Możecie być cicho do cholery jasnej?! - postanowiłam im przerwać dyskusje.
- Przepraszamy. - odpowiedzieli zgodnie.
- Idioci. - wybuchnęłam śmiechem i nakryłam się kocem ponad głowę.
- Chodź zaniosę Cię do twojego pokoju. - zaproponował Liam.
- W twoim stanie? - oburzyłam się. - Pierdykniemy gdzieś na schodach i tyle z tego wszystkiego..
- Julka! Trzeźwy jestem głupolu. - ściągnął ze mnie koc.
- No dobraa... - chłopak wziął mnie na ręce. - A wy też do spania! I to raz!
- Jeszcze chwile posiedzimy, ok? - odparł Harry.
- Okay, ale macie być cicho bo Zayn śpi. - pogroziłam im palcem.
Zgodnie przytaknęli a ja z Liamem poszliśmy do mnie. Chłopak rzucił mnie na łóżko i usiadł obok.
- Jak było? - zapytałam poprawiając włosy.
- W sumie spoko. Szkoda, że nie było Cię z nami. - w jego głosie można było usłyszeć nutkę smutku.
- Wiesz jakoś nie miałam ochoty siedzieć z nimi wszystkimi.. Sam wiesz o co chodzi.. - przewróciłam oczami.
- No tak rozumiem. A tak w ogóle... Jak się z tym czujesz?
- Lepiej. Nie chce o tym myśleć. Nawet wspomnienia bolą.
- Faktycznie, niepotrzebnie pytałem..
- Ej, spoko loko. - szturchnęłam go w ramię. - Idę się przebrać, poczekasz?
- Okej.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej swoją piżamę i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i po wytarciu przebrałam się. spięłam włosy i wyszłam do Liama.
Nie uwierzycie, ale spał sobie w najlepsze. Pewnie był zmęczony dzisiejszym dniem. Postanowiłam go nie budzić. Zdjęłam mu tylko buty i spodnie. Położyłam się obok niego i przykryłam nas kołdrą.
Sama byłam zmęczona więc odwróciłam się plecami do Liama i zasnęłam.

Obudziłam się czując czyjś dotyk na moim ciele. Wystraszyłam się i zerwałam się z łóżka.
- Julka, wszystko w porządku? - równie wystraszony Liam usiadł na łóżku.
- Poczyłam czyjś dotyk na ciele no i... - nie mogłam dokończyć. Poczułam wewnętrzną blokadę. Momentalnie uderzyła we mnie fala wspomnień związana z Lukasem.  Nie mogłam złapać tchu.
- Juluś.. Chodź tutaj. - chłopak pociągnął mnie za rękę. - Nic Ci nie grozi, spokojnie. - położył się za mną i objął mnie swoimi dłońmi. - Nie skrzywdzę cię. - pocałował mnie w głowę i ścisnął jeszcze mocniej. Poczułam ulgę. Wiedziałam, że nic mi się już nie stanie. Nie muszę się martwic tym co mój partner może zrobić. Nie bałam się kolejnego kroku. Obróciłam się przodem do Liama i wtuliłam się w jego ramiona. Próbowałam jeszcze zasnąć ale nie udawało mi się to.
- Liam, śpisz? - wyszeptałam nadal wtulonna w jego tors.
- Nie. Co sie dzieje?
- Nie mogę zasnąć. - uniosłam głowę i położyłam ją naprzeciwko głowy mojego towarzysza.
- O czym myślisz?
- Nie wiem. Boje się ale czuję się bezpiecznie będąc tutaj z Tobą.
- Czyli mam czuć sie wyjątkowo? - zaśmiał się cicho.
- Oj tam, nie przesadzaj. - pstryknęłam go w nos.
- Lubie Cię mała. - na jego twarzy pojawił się naaajpiękniejszy uśmiech.
Nic nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się i zbliżyłam sie do niego znów wtulając się w jego tors.

Perspektywa Liama...

Leżeliśmy już dość długo. W prawdzie to ja leżałem, nie wiem jak Julka. No właśnie Julka.. Ta dziewczyna ma w sobie coś co pociąga mnie. Nie znamy się długo i nie spędziłem z nią tak dużo czasu żeby jej to śmiało  powiedzieć. Ale nie umiem w sobie tego dłużej dławić. Chce jej o tym powiedzieć ale nie umiem zebrać w sobie sił. Zresztą... Widziałem jak patrzy na Zayna i ona dla niego obojętna też raczej nie jest. Niall traktuje ją tylko jak przyjaciółkę to na pewno. On nigdy nie znajdzie sobie chyba żadnej dziewczyny.
- Julka, śpisz? - wyszeptałem do jej ucha.
- Niestety nie. - mówiąc to wysunęła się w górę i połozyła głowę obok mojej.
- Teraz ja  nie mogę zasnąć. - uśmiechnęłem się a ona to odwzajemniła.
- O czym myślisz? - zaśmiała się. Powtórzyła dokłądnie to samo o co ja zapytałem ją wcześniej.
- Sam nie wiem. Poznałem niedawno fajną dziewczynę. I chyba coś do niej zaczynam czuć.
- Dlaczego jej tego nie powiesz?
- Boje się. Mam wrażenie że ona nie odwzajemnia tego uczucia. Co mam robić? - może to dziwnie brzmi ale mam nadzieję, ze da mi wskazówki jak poderwać samą siebie.
- Bądź czuły wobec niej. Praw jej komplementy, kobiety to lubią. A w końcu powiedz jej co czujesz.. - jej słowa tak płynnie wychodziły z jej ust że nie mogłem się oprzeć. Wpiłem się w jej usta. Na początku lekko je musnąłem a później nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Nie odrywałem od siebie naszych ust, Julka odwzajemniała pocałunki. Jej słodkie usta rozpalały mnie. Ale nie na długo. Jula oderwała się ode mnie.
- Przepraszam.. - wyszeptałem.
- Nie przepraszaj.
- Po prostu to ty jestes tą dziewczyną. To do Ciebie zaczynam coś czuć. - przejechałem dłonią po głowie.
- Ale jak to? - odparła lekko zmieszana.
- No po prostu. Jesteś chodzącym ideałem. Nie mogę Ci sie oprzeć. Przyciągasz mnie do siebie i nie mogę się uwolnić od Ciebie.
- Nie wiem co mam powiedzieć...
- Nie musisz nic mówić. Zdaję sobie sprawę z tego, ze możesz nie odwzajemniać mojego uczucia.
- Liam. Proszę skończymy o tym gadać. - zerknęła na mnie błagalnym wzrokiem. O dziwo musnęła moje usta. - Dobranoc. - wyszeptała ponownie wtulając się w moje ramiona.
No to jestem spalony. Jutro na pewno będzie się dziwnie zachowywać wobec mnie. Pewnie będzie mnie unikać. Brawo ja, zawsze umiem wszystko zepsuć.

Perspektywa Julii...

Obudziłam się słysząc jak krople deszczu tłuką się o parapet. Przetarłam grzbietem dłoni oczy i obróciłam się na plecy. Liam nadal spał. Była godzina 10. Dziwna sytuacja była w nocy. Czy on na prawdę coś do mnie czuje, czy to skutki picia alkoholu? Nie mam pojęcia. Ale to strasznie dziwne uczucie kiedy całuje Cie dwóch chłopaków a ty zupełnie  nie wiesz co masz robić. Tak było z Zaynem i tak jest z Liamem. Nie wiem co mam o tym myśleć. Wiem jedno - muszę teraz wstać i zjeść porządne śniadanie bo zaczyna mi burczeć w brzuchu. Zeszłam z łóżka i weszłam do łazienki. Zaliczyłam poranną toaletę i czas się przebrać. Wyjęłam z szafy ciuchy i wślizgnęłam się ponownie do łazienki aby się przebrać. Szczerze mówiąc przypadkowo wpadłam na ta bluzę no ale cóż. Idealna na ostatnie czasy. Wytuszowałam delikatnie rzęsy i po cichu wyszłam z pokoju.
Zajrzałam do pokoju Zayna, Nie spał. Był odwrócony w stronę drzwi i uśmiechnął się kiedy tylko postawiłam krok za progiem.
- Hej! Jak się czujesz? - usiadłam obok niego kładąc rękę na czole. -  Gorączki już w prawdzie nie masz.
- Już lepiej. Trochę boli mnie głowa i nie mam sił. - przewrócił się na plecy i podniósł tak że siedział oparty o ścianę.
- To  dobrze. Zaraz przyniosę Ci kanapki i herbatę.
- Kanapek nie chce a herbatkę poproszę.
- Masz zamiar się kłócić? - unisłam delikatnie jedną brew w górę.
- Kanapki i herbatę poproszę. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Zaraz wracaam. - odparłam i wyszlam z pokoju.
W kuchni siedział juz Harry z Louisem. Wyglądali koszmarnie. Cali bladzi i kompletnie wypompowani z emocji.
- No dzień dobry! - krzyknęłam wchodząc do pomieszczenia i klepnęłam Harrego w plecy. - Jak się czujecie misiaczki?
- Ałć. - jęknął Harry i schował głowę w dłoniach.
- Widzę, że nie za ciekawie. - zaśmiałam się pod nosem. - Nie martwcie się zaraz wam pomogę.
- Pomożesz nam jak pójdziesz do sklepu po wodę. - dodał Louis patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Nie ma mowy. Pada deszcz a ty mi karzesz wychodzić! Zapomnij. - urwałam i odwróciłam się na pięcie w stronę lodówki. Wyjęłam jakieś serki i wędlinę. Zrobiłam chłopakom po
 kanapki i Zaynowi 4. Był chory więc ulga mu się należy. Szybko zaparzyłam herbatę i położylam talerz z kubkiem na tackę.
- Wy macie tutaj. - pokazałam palcem na dwa taleerze i dwa kubki.
- A tamto? - Harry podniósł głowę.
- To jest dla Zayna.
- Ej to nie fair. Czemu zanosisz mu jedzenie do pokoju? - oburzył się i chyba zapomniał o kacu bo zdecydowaniee lepiej wyglądał i miał siłe żeby się ze mną droczyć.
- Jest chory idioto.  Nie bedzie schodził na dół. - klepnęłam go jeszcze raz w plecy.
- Oh! No faktycznie, chory! Louis chodź idziemy też do niego! - krzyknął ciągnąc mojego braciszka za rękę.
- Nie, nie idę nigdzie. Nie mam sił. - położył głowę na ladzie i tyle z niego.
- Dobra to chodź laska idziemy sami. - złapał mnie pod rękę. - Fajna bluza!
Zaśmiałam sie sama do siebie. Po chwili już staliśmy w pokoju Zayna. Położyłam tackę na szafce obok łóżka. Zayn miał małe problemy ze zjedzeniem ale udało się.
- To wy sobie pogadajcie a ja idę na dół. - zabrałam tackę.
- Dzięki Jula. - odparł Zayn kiedy otwierałam drzwi.
- Nie ma za co, do usług.
Włożyłam naczynia do zmywarki i postanowiłam coś ugotować. Coś odpowiedniego na kaca i chorobę. Hmm. ROSÓŁ! Rosół idealny pomysł. Od razu przystąpiłam do pichcenia. Godzinkę później obiadek był gotowy. Nałożyłam chłopakom i przygotowałam w jadalni. Wzięłam telefon w dłon i wystukałam sms.

 Obiad gotowy czeka na stole.

Wybrałam opcje wyślij do wielu. Sms wysłany do: Louisa, Nialla, Harrego i Liama.
Zanim się obejrzałam wszyscy zbiegli na dół. Usiedli przy stole i niemal w minute pochłonęli cały rosół.
- Co to było?! - zaapytał Niall kończąc zupę.
- Rosołek. - odparłam wyszczerzając się.
- Rosołek? - popatrzył na mnie Harry.
- Taka zupa, bardzo tradycyjny posiłek w Polsce.
- Aaa! Jest genialny. I uzdrowicielski. - zasmiał się Niall.
Chłopcy dyskutowali na temat mojego rosołu a ja nałożyłam jeszcze jedną porcję i zaniosłam Zaynowi.
- Smacznego. - powiedzialam podając mu miskę do rak.
- Co to jest? -  zaciągnął zapach unoszący się nad rosołem. - Świetnie pachnie.
- Rosół. Nie pytaj o szczegóły po prostu jedz. Pomoże Ci. 
Chłopak wziął się za konsumcję. Chyba mu smakowało bo zjadł to równie szybko jak reszta. 
- Pyszne. - podsumował podając mi miskę. - Dziękuję bardzo.
- Nie ma za co głupolu. - pstryknęłam go w nos. 
- Przepraszam ale chyba pójdę spać bo jestem trochę zmęczony.
- Jasne, nie ma problemu. Śpij dobrze. Obudzę Cię później. - nakryłam go kołdrą i pocałowałam w policzek.
- Dziękuję. - dodał zamykając oczy.
Zebrałam wszystkie rzeczy i zeszłam. Chłopcy jak siedzieli przy stole tak siedzą nadal. Uśmiechnęłam się w ich stronę i podeszłam do wysepki. Włożyłam naczynia do zmywarki i sięgnęłam po miskę, też mam ochotę na rosół. Wzięłam chochelkę i podniosłam pokrywkę z garnka. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
- Gdzie jest rosół?! - wrzasnęłam na całą kuchnie, chłopcy popatrzyli na mnie i od razu wybiegli z pomieszczenia.



_______________

Ferie mi się kończą więc  kolejny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu.
Rozdziały będą dodawane raz w tygodniu. Chyba, że będę mieć czas.
Do napisania :*

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 17


Trzy godziny szybko nam zleciały przy oglądaniu jakichś seriali, z których i tak rozumiałam 1/3 tego co mówili. Co jak co ale moi chłopcy byli mistrzami w oglądaniu seriali. Mi już nawet nie chciał się patrzeć na ten ekran a oni jeszcze bardziej się nakręcali losami bohaterów. Typowe baby... W końcu nadszedł czas żeby się zbierali do Garego. Siedziałam na sofie a chłopcy krzatali się po domu i szukali jakichś ciuchów. Po parudziesięciu minutach byli już gotowi do wyjścia.
- Mała. Trzymaj się! Jak będzie Ci się nudzić to dzwoń od razu. - Louis pocałował mnie i objął ramieniem. - A ty. - zwrócił sie do Zayna. - Masz się o nią troszczyć. A jak nie to.. nogi, ręce, mózg na ścianie. - wyszczerzył się.
- Tak jest panie kapitanie. - Zayn uśmiechnął się do Louisa.
- Miłej zabawy. Pozdrówcie Garego! – zamknęłam za nimi drzwi. Zdołałam tylko zobaczyć jak wsiadają do samochodu Harrego i odjeżdżają. Przeszłam do kuchni gdzie nalałam sobie ulubionego soku pomarańczowego i usiadłam na wysepce.
- No to co robimy? – mój towarzysz tez nalał sobie soku i oparł się o blat zaraz obok mnie.
- Hmm.. Nie mam pojęcia. Jakies propozycje? – zerknęłam w jego stronę.
- W sumie to za bardzo nic mi nie przychodzi do głowy ale jest ładna pogoda więc możemy trochę popływać. Bo  raczej za późno na opalanie. – zrobił smutną minkę na co oboje wybuchliśmy śmiechem.
- W sumie to dobry pomysł. Jeszcze słońce mocno świeci więc można śmiało wskakiwać do wody. – między zdaniami wyjrzałam za okno po czym zeskoczyłam z wysepki.
- To co? Za 10 minut na tarasie? – chłopak odłożył szklankę na blat.
Kiwnęłam głową  i wybiegłam do góry. Kiedy tylko wbiegłam do pokoju od razu poczułam się nieswojo. Czułam, że Lukas tutaj jest i że znów… że znów.. znów chce to zrobić. To uczucie było bardzo bolesne więc czym prędzej przebrałam się i zabierając ręcznik z szafki zeszłam na dół. Po drodzę zdążyłam spiąć włosy w niedbałego koka. W kuchni nie było Zayna więc weszłam na taras.
- Szybko. – chłopak popatrzył na zegarek. – 5 minut. Dobry czas ale jednak nie zdążyłem przynieść coś do jedzenia.
- Do jedzenia? - zapytałam.
- No tak. Aha, wolisz sok czy piwo? – odwrócił się na pięcie przy wejściu do domu.
- Piwo.
- Okej, zaraz wracam.
Piwo? Łe przecież nawet nie chce mi się pić. Nie wiem z jakiej racji poprosiłam o browara.. Mniejsza o to będę go pić powolutku bo jeszcze mnie chwyci i nie będzie za ciekawie.. Rozłożyłam w międzyczasie  koc, który został po wczorajszym posiedzeniu a na nim dwa ręczniki, mój i Zayna. Położyłam się i założyłam okulary. Było chyba pare minut po szesnastej a słońce nadal świeciło jak w południe kiedy góruje w Zenicie. Uwielbiam takie lato. W prawdzie tutaj w Londynie na lato trzeba poczekać dość długo, bo przeważającą pora roku jest jesień.  Ta bardziej mokra jesień… Nie lubię takiej pogody no ale raczej da się przyzwyczaić! W końcu mam tutaj zostać na stałe. Po chwili Zayn wrócił do ogrodu i odłożył  chipsy oraz piwa. Położył się obok nie.
- Świetna pogoda.
- Świetny temat do rozmów. –  zaśmiałam się.
- Przestań się ze mnie śmiać! – zaczął mnie delikatnie łaskotać.
- Zayn! Zayn! Wszystko tylko nie łaskotki proszę! – jęczałam między śmiechem a łzami.
- Ooo! Masz łaskotki? Świetny atak na przyszłość. – zaśmiał się po czym skończył mi dokuczać w końcu nie chciałem raczej żebym sie na niego złościła.
- No! Dziękuję! – położyłam się ponownie na plecach przekręciłam głowę w jego stronę.
- Pijemy? Pływamy? – oparł się na łokciu.
- Pływamy. Pijemy. - wyszczerzyłam się i podałam mu rękę. Oboje wskoczyliśmy do basenu. Woda nie była zimna, wręcz przeciwnie była dość ciepła. Nic  dziwnego w końcu przez cały dzien świeci słońce. Nie wiem od czego mogłam zacząć rozmowę. Chciałam tak dużo wiedzieć, że nie wiedziałam co jest ważniejsze. Jest dość dużo rzeczy, o których nie wiem a raczej chciałabym wiedzieć. Na szczęście  niezręczną ciszę przerwał Zayn.
- Yy.. Julka wiesz co? - jego głos był niepewny i udało się w nim wyczuć nutkę niepokoju.
- Co jest? - podpłynęłam w jego stronę.
- Trochę źle się czuję.  - przejechał dłonią po czole.
- Co? Ale co ci jest? Co cię boli? - nie ukrywam, że trochę się wystraszyłam.
-  Głowa mnie zaczęłą strasznie boleć. I troszkę osłabłem. Nie wiem co się dzieje.
- Miałeś jakieś problemy ze zdrowiem ostatnio?
- Nie. Z reguły rzadko choruje.
- No dobra. To wychodzimy, polozysz sie a ja spróbuje coś zorganizować.
- No dobra.. - Zayn ociężałym krokiem wspiął się po drabince z basenu. Zaraz po nim wyszłam ja i łapiąc go pod rękę weszliśmy do domu.
- Okej usiądź sobie. Pójdę po ręcznik to się wytrzesz i położysz. - jak powiedziałam tak zrobiłam. Z ogrodu zabrałam koc z ręcznikami i piwa. Ręcznik rzuciłam Zaynowi a piwa schowałam do lodówki. Chłopak połozyl się a ja usiadłam obok niego.
- Teraz powiedz mi gdzie macie termometr? - przyłozyłam dłoń do jego czoła, było rozpalone.
- W drugiej szafce od góry nad lodówką.
Faktycznie był tam termometr więc wyjęłam go strzepałam i włożyłam Zaynowi pod pachę. W między czasie założyłam sobie jakiś duży t-shirt, który wisiał na krześle. Pamiętam, że Niall miał wczoraj go ubranego więc nawet nie wahałam się z założeniem.
- O cholera! - złapałam się za głowę. - 39*C! Od czego?! - nie czekałam nawet na odpowiedź w końcu raczej bym sięnie dowiedziała. Wyciągnęłam z szafki ścierkę i zamoczyłam ją w zimnej wodzie. Lekko wycisnęłam z niej wodę po czym zrobiłam zimny okład Zaynowi. Zmieniałam okłady co parę minut starając się zbić trochę temperaturę.
- Zayn, numer do lekarza. Potrzebuje numer do jakiegoś lekarza. -   lekko spanikowałam i sięgnęłam po telefon który leżał na stole. - Twój?
- Tak. Masz tam w kontaktach ' Michael'. Zadzwoń do niego i powiedz mu co się dzieje.
- Dobra okej.
Odblokowałam klawiaturę i wybrałam numer do Michaela.
- Dzień dobry.  Z tej strony Julia Jawor.  Jestem koleżanką Zayna.
- Cześć, cześć. Co się dzieje?
- Mamy mały problem. Zayna dopadła wysoka gorączka. 39*C.
- Kurcze, nie dobrze. |Rób mu zimne okłady a ja zaraz przyjadę.
- Już zaczęłam robić okłady. Dobrze w takim razie czekamy.
- Do zobaczenia, cześć.
- Do widzenia.
Odetchnęłam z ulgą, że on zaraz przyjedzie ktoś kto się na tym zna bardzie niż ja.
- Za chwilę bedzie.
- To dobrze.
- Kim on jest?
- Dobry przyjaciel no i lekarz.
- Czyli jednak masz przyjaciół poza chłopakami? - uniosłam brew.
- Nie dogryzaj mi. - dźgnął mnie nogą w pplecy.
- No przepraszam ale przeciez mówiłeś...
- Nie ważne. Dowiesz się w swoim czasie. - powiedział to dosc stanowczo więc nie chciałam drążyć tego tematu.
- No dobrze już dobrze!

30 minut później

- Tak  jak myślałem. Grypa. W tym czasie dużo ludzi choruje, panuje jakaś zaraza i trudno ją opanować. Przepisze leki i tydzień w łóżku.

- Alee..
- Bez żadnego Ale. - przerwałam Zaynowi. - Lekarz mówi tydzień to ma być tydzień.
- Oo. To mi się podoba. - Michael zaśmiał się.
- Okropna jesteś! - Zayn wystawił mi język.
- Ej! Chowaj ten język bo  nas zarazisz. - schowałam twarz w rękach. Wszyscy zaczęłiśmy się śmiać a po chwili leciały tylko komentarze typu ' Ble ' , 'Łe'. - Może zrobić panu herbaty ewentualnie kawy lub coś zimnego? - zaproponowałam.
- Po pierwsze nie pan. Michael bądź Mike. - wyciągnął dłoń w moją stronę. - Po drugie masz sok pomarańczowy?
Zayn parsknął śmiechem.
- Też pytanie! Ona pije go litrammi!
Zaśmiałam się i weszłam do kuchni. Nalałam do dwóch szklanek sok pomarańczowy a dla Zayna zrobiłam herbatę. Na poczatek zaniosłam szklankę dla Michaela i dla Zayna a później wróciłam się po moją i usiadłam obok chłopaków. Dyskutowaliśmy około godziny. Mike troszkę napomniał o sobie. Był lekarzem specjalizującym się chorobami wewnętrznymi. Ma 28 lat i mieszka jakieś 5km od nas. Mieszka sam i ma uroczego psa, którego zdjęcie pokazywał mi na telefonie. Ogólnie - miły z niego facet jak na tyle znajomości. Czas pędził szybko i nasz doktorek musiał  się zbierać. Spakował wszystkie swoje rzeczy, wypisał receptę i pożegnał się z nami. Przypomniał Zaynowi o tygodniowym lezeniu i o antybiotykach na co oczywiście zapewniłam go że tak będzie. Dochodziła 18 więc postanowiłam zadzwonić do Louisa i zapytać jak się bawią. Sięgnęłam po telefon i odblokowałam go. Na ekranie wyświetliło mi się  17 nieodebranych połączeń i 5 wiadomości.
Wszystkie praktycznie od Louisa i Nialla. Dwa połączenia i sms od jakiegoś obcego numeru. Wybrałam numer brata i zadzwoniłam.
- No w końcu!! Co jest z tobą? Stało się  coś? Dlaczego nie dobierałaś?! Martwiłem się! - jego pytania wlatywały w moje ucho jak rakiety ale zaraz po analizowaniu w mózgu wylatywały drugim uchem.
- Uspokój się. Mi nic nie jest. Ale Zayn jest chory.
- Chory? Ha! Jest lato. Jak może być chory? - parsknął śmiechem.
- Normalnie. Jakaś grypa czy coś. Sytuacja jest już w sumie opanowana. Dzwoniłam po lekarza i przepisał lekarstwa, które wykupisz. - zaśmiałam się szyderczo.
- Naciągara!
- Ej! To brzmi dwuznacznie haha.
- No tak faktycznie haha. - zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Dobra kończe.

- Okej, my będziemy za niedługo. Gary o Ciebie pytał.
- Powiedz mu, że wpadnę do niego na pewno. I pozdrów wszystkich.
- Spoczko foczko. Trzymajcie się.
- Hej.
Rozłączyłam się i weszłam do salonu. Chciałam zaproponować Zaynowi żeby przeniósł się do swojego pokoju ale ten w najlepsze spał. Nie miałam serca go budzić ale chłopcy zaraz wpadną więc lepiej żeby teraz wstał niżeliby później. Położyłam się obok niego i przejechałam dłonią po jego głowie.
- Wstawaj. Położysz się do siebie i zaśniesz.
- Nie chce mi się.
- No chodź a nie gadaj. – pstryknęłam go w nos i wstałam.
Zayn usiadł na łóżku i zaraz po tym jak przetarł oczy powoli wstał. Tak mi się go szkoda zrobiło, że od razu podeszłam do niego. Swobodnie oparł się o mnie ale po paru krokach musieliśmy przerwać nasze manerwy bo był za ciężki. Odsapnęliśmy chwilkę i wróciliśmy do naszej wydaje się niemającej końca podróży na piętro. Po paru minutach i paru przerwach dotarliśmy do pokoju. Na pierwszy rzut oka bardzo mi się spodobał. Miał wszystko co potrzebne. Łóżko, szafkę, szafę, biurko  i telewizor. I co najważniejsze. Panował idealny porządek. Jak na faceta gigantyczny plus i 1:0 dla Zayna.
- Połóż się. Zaraz wrócę do ciebie z herbatą i na dole znalazłam jakieś witaminy. - nakryłam go kołdrą po same uszy i zbiegłam na dół. Zabrałam miskę z zimną wodą i szmatką a w drugą rękę chwyciłam kubek i paczkę z tabletkami. Powolnym i chwiejnym krokiem doszłam do pokoju. Zrobiłam kolejny okład i podałam mu tabletkę i herbatę do przepicia. Chłopak łyknął wszystko jak kazałam.
- Ja znikam. Ty odpoczywaj w razie potrzeby wołaj. - cmoknęłam go.
- Julka. - odwróciłam się do niego.
- Tak?
- Dziękuję. - delikatnie sie uśmiechnął.
- Nie ma za co. - odwzajemniłam uśmiech i zniknęłam za drzwiami.
Zeszłam na dół i posprzątałam troszkę. W sumie nie było syfu ale nie mogłam usiedzieć na miejscu spokojnie. Nalałam sobie piwa do szklanki i usiadłam na wysepce włączając laptop, który wzięłam z góry. Tradycyjnie przeglądnęłam pocztę i facebooka. NIC NOWEGO. Włączyłam skype jak zwykle o tej porze Paula powinna jeszcze być. No tak, nie myliłam się. Kliknęłam na jej zdjęcie.
- O cześć kochanie! - powitała mnie a zaraz po tym pojawiła się jej urocza mordeczka. 
- No hej, hej! - posłałam jej buziaka. - Co nowego?
- Kurde no w sumie nic. Troszkę kiepsko ale nie wpadnę do Ciebie. 
- Jak to? Dlaczego? - zrobiło mi się troszke smutno.
- Sama zobacz. - przechyliła laptop w dół ukazując swoją nogę w gipsie! 
- Jeejj.. Co sierotko zrobiłaś?
- A nie denerwuj mnie nawet. Michał zaproponował naukę jazdy na deskorolce no i widzisz jak się to skończyło. - obie się zasmiałyśmy.
- Jak długo będziesz go nosić?
- 3 tygodnie. - skrzywiła się. - Później kontrola no i nie wiadomo..
- Ać. To sporo czasu.  Obyś szybko z tego wyszła i obyśmy sie zoobaczyły!
- Don't worry, be happy! - wyszczerzyła się.
- Here's  little song I wrote
  You might  want to sing  it note for note
  Don't worry, be happy! 
- Yyy. Julka nie wiedziałam że masz tak... hm meski głos. 
- Y Paula też chciałabym wiedzieć skąd ten męski głos. - wystraszyłam się bo przeciez Zayn spał a nikogo nie było więcej ze mną. 
- Julka! Czy mogłabyś mówić po angielsku bo trochę za bardzo nie znam twojego języka. -  z cienia wyłowił się roześmiany Niall.
- Cholera! Niall zabije Cię. - wydarłam się wjego stronę.Oczywiście po angielsku.
- Dobra, dobra. Później. Z kim gadasz? - przysiadł sie do mnie. 
- Paula, to Niall. Niall this is Paula my friend. - przedstawiłam ich sobie.
- Hej, miło mi Cie poznać. Julka duzo o tobie mówiła. - mówiąc co Niall szturchnął mnie noga. Kłamczuch, przeciez nawet słowem o Pauli nie wspomniałam. Haha bujna wyobraźnia jak najbardziej TAK.
- Wzajemnie. Chciałabym to samo powiedzieć ale ona nic mi o tobie nie wspominała. - Paula gadała totalnie łamanym angielskim. - Dobra słuchajcie muszę już kończyć.
- No okej, zdzwonimy się? - wypchnęłam Nialla z pola widzenia kamerki.
- Tak. Do usłyszenia. - pomachała mi. 
- Trzymaj się. - posłałam jej buziaka.
- Hej Niall! - krzyknęła a ja posłusznie odwróciłam laptop w jego stronę.
- Hej Paula! Do usłyszenia! - wypowiedział z buzią wypełnioną batonikiem  i pomachał.
Rozłączyłam się i zamknęłam laptopa. Odkładając go obok sięgnęłam po szklankę z piwem i zaciągnęłam łyka.
- Gdzie reszta? - zwróciłam się do blondasa.
- Zaraz będą wysadziłem ich koło sklepu bo chcieli cos kupić. Ale że guzdrali się to odjechałem. - wzruszył bezinteresownie ramionami. 
- Jesteś genialny. - przybiłam mu piątkę. 
- Jak z Zaynem? - usiadł obok mnie. - Mogę? - wskazał na szklankę.
- Jasne. - podałam mu piwo i zaczęłam opowiadać mu dzisiejszy dzień.
- To nie za ciekawie. Może szybko się wykuruje. - wlał  w siebie kolejny łyk.
- Mam nadzieję, bo nie wygląda za ciekawie...
Rozmawialiśmy o tym co robili u Garego.  Z tego co się dowiedziałam grali na PlayStation i pili. Czyli standard  u moich chłopaków.  Nawet nie wiem kiedy zrobiła się już dziesiąta. 
- Niall coś jest chyba nie tak bo ich jeszcze nie ma.  Nie powinni już wrócić? - strasznie się zaczęłam martwić.
- Spoko luz zaraz do nich zadzwonię. - sięgnął po swój telefon. - Nie odbiera. - dodał po chwili.
- Możesz jechac i zobaczyć czy nie ma ich gdzieś po drodze? 
- Okej. To czekaj tutaj a ja jadę przeczesać teren. Nie martw się. - cmoknął mnie w czolo i wyszedł.
Słyszałam jak wyyjeżdżał z podjazdu więc połozyłam się na sofie i przykryłam kocem czekając na jakies info.

_____________________________

No tak, tak. Kolejny rozdział z kolejnym większym opóźnieniem.
Mam nadzieję, że się nie gniewacie. I gwarantuje że już was tak 
nie będę zaniedbywać. Miałam małe problemy z  internetem
 i ze zdrówkiem! Wyleczyłam szybko anginę i ponownie wracam
 pomęczyć was moimi wypocinami.
Zayn chory, chłopaków nie ma. Ciekawi co bedzie dalej? 



piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 16 (Julia)

Odetchnęłam z ulgą i wtuliłam się w jego ramiona. Poczułam ciepło i bezpieczeństwo bijące od niego. Nie bałam się.
- Ubierz się i zejdziemy na dół, ok? - popatrzył w moje oczy.
- No dobrze.. - otarłam oczy.
- Poczekaj podam Ci coś do ubrania. - chłopak wstał i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej dresy i luźny t-shirt. - Proszę. - podał mi je.
Skinęłam głową w podzięce. Zayn odwrócił sie a ja szybko ubrałam bluzkę, majtki i spodnie. Chłopak złapał mnie za rękę, wtuliłam się w jego rękę i zeszliśmy na dół. Strasznie bałam się, że Lukas jeszcze tam jest. Nie chciałam na niego teraz patrzeć. Nie chciałam w ogóle widzieć go na oczy. Brzydziłam się nim. Brzydziłam sie jego dotykiem. Na moje szczęście w po salonie krzątał się Louis i Niall, na kanapie siedział Harry ze schowaną głową w dłoniach i Liam dyskutujący z Mikeiem. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia wszyscy popatrzyli w naszą stronę. Na widok ich min od razu z oczu poleciały mi łzy.
- Julka... - Louis podszedł do mnie. - Przepraszam.. Przepraszam, że tak sie stało.. - przytulił mnie do siebie. Pociągnął na nosie. Płakał.
- To nie twoja wina.. - wtuliłam się w niego.
- Moja. Jestem idiotą i nie dopilnowałem Cię.
- Przestań Louis. - popatrzyłam na niego.
- Nigdy się to nie powtórzy. - pocałował mnie w czoło.
- Kakao? - zaproponował Niall niepewnie się uśmiechając.
- Tak. - przytaknęłam pewnie się uśmiechając. Chłopak odwzajemnił uśmiech.
Usiadłam na kanapie podkulając nogi. Obok mnie usiadł Louis a naprzeciwko siedział Harry, Liam i Mike. Patrzyli na mnie ale sami nie wiedzieli co mają powiedzieć. Byli strasznie spięci.
- Gdzie reszta? - przerwałam nie zręczną ciszę.
- Zmyli się. - odpowiedział Mike. - Nie przeszkadza wam, że posiedze z wami?
- Jasne, że nie. - stwierdziliśmy zgodnie.
- Ee pomóz mi ktoś bo sam tego nie wezmę. - Niall starał się wziać 3 kubki na raz.
- Poczekaj już idę Ci pomóc. - z kanapy wstał Harry i poszedł pomóc Niallowi.
Po chwili kazdy z nas trzymał w rękach kubek z gorącym  kakao.
- Julka.. - zaczął Louis. - Możesz nam opowiedzieć jak to było? - dokończył niepewnie spoglądjąc na mnie.
Nie chętnie chciałam o tym mówić ale raczej nie mam innego wyjścia.
- Siedzieliśmy przy basenie i rozmawialiśmy. W pewnym momencie zrobiło mi się zimno i Lukas zaproponował że da mi swoją bluzę. Oczywiście podziękowałam i powiedziałam, że  zaraz pójdę się ubrać. - przerwałam łapiąc oddech. - On się uparł i za wszelką cenę chciał mi dać bluzę na co ja znów odmówiłam. Złapał mnie za rękę i kazał iśc się ubrać żebym się nie przeziebiła. Wstałam i poszliśmy do mnie. Kiedy wyjmowałam rzeczy z szafki Lukas stanął za mną. Zaczęłam się śmiać, żeby mnie puścił bo ide się przebrać. - z moich oczy popłynęły łzy.
- Spokojnie. Jeżeli nie chcesz nie musisz kończyć. - Louis objął mnie ramieniem.
Pokiwałam przecząco głową.
- Wtedy on stał się bardziej nachalny i zaczął mnie całować.. Wylągowaliśmy na łóżku. Zaczął mnie obmacywać i chciał...
- A wtedy wbiegłem ja. - Zayn uratował mnie z dalszego relacjonowania.. - Usłyszałem krzyki wiec bez wahania otworzyłem drzwi. Kiedy zobaczyłem jego na Julce od razu mu przywaliłem.
- Kurwa no nie wierzę.. -  Mike schował twarz w dłoniach. - To nie w jego stylu..
- Też tak pomyślałem. Ale sam to widziałem.. - Zayn  usiadł na oparciu sofy.
- Muszę z nim pogadać i to poważnie. - dołączył się Louis. - Ale jak go zobaczę to mu mordę obije!
- Dołączę się do tego. - Liam przeniósł wzrok na mnie.
- Możecie na mnie liczyć. - Mike uniósł jeden kącik ust w górę.
- Chłopcy.. - przerwałam im. - Obiecacie mi coś?
- Zależy co? - zapytał Harry.
- Obiecacie? - upewniłam się.
- No tak obiecujemy. - Hary 'przeleciał' wzrokiem po chłopakach, którzy również przytaknęli.
- Obiecajcie że nic mu nie  zrobicie.
- Oj nie. Tego nie obiecamy. - oburzyli się.
- Trudno, już obiecaliście. A mojego słowa sie nie łamie. - powiedziałam stanowczo. - Wolę sama z nim porozmawiać.
- Zapomnij. Nie pozwole żebyś została z nim sama. - Louis złapał mnie za rękę.
- No to pójdzie ze mną któryś z was. - popatrzyłam na niego. - A teraz skończmy temat okej? - wymusiłam uśmiech.
- Oglądamy jakiś film? - zaproponował Harry.  Zerknęłam na zegarek. Dochodziło w pół do 2 w nocy.
- Ja dziękuję. Idę spać. - zanurzyłam usta w kakao  i odłożyłam kubek. - Dzięki za wszystko. Dobranoc. - wstałam i udałam się w stronę schodów.
- Trzymaj się Jula. - Mike przytulił mnie do siebie. - Przepraszam za niego. Obiecuje, że więcej się to nie powtórzy. - wyszeptał mi do ucha.
- Dobranoc! - usłyszałam jak chłopcy krzyknęli w moim kierunku.
Weszłam do pokoju i od razu uderzyła mnie fala wspomnień sprzed parudziesięciu minut. Łzy niekontrolowanie spływały po moich policzkach. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na ziemi obejmując swoje nogi, w których schowałam głowę.
- Julka, wszystko w porządku? - do pokoju wszedł Zayn.
- Nie. Nic nie jest w porządku. - znów zaczęłam płakać.
Chłopak usiadł obok mnie i przytulił do siebie nic nie mówiąc. W tym momencie cisza była najlepszym lekarstwem. Dobrze czułam się w towarzystwie Zayna. Wiedziałam, że  jestem bezpieczna.

Zayn

Widok Julki, która siedzi skulona przy ścianie i szlocha znów spowodował, że jeszcze bardziej robiło mi się jej żal. Jak tylko widziałem tego idiotę i to co on jej robi od razu rzuciłem sie na niego. Nie wiem co mną kierowało. Wiedziałem że musze sukinsyna stłuc. Jakby Louis nie wpadł do pokoju obawiam się, że źle by się to skończyło... Teraz kiedy Julia siedziała wtulona w moje ramiona czułem jak jej oddech się unormował. Nie szlochała już. Spokojnie oddychała. Siedzieliśmy na ziemi dość długo. Kiedy zorientowałem się, że Julka już śpi wziąłem ją na ręce i przeniosłem na łóżko. Przykryłem ją i wstałem.
- Zayn. - pociągnęła mnie za rękę. - Nie zostawiaj mnie proszę. - jej głos znów drżał.
Położyłem się obok niej. Ułożyła głowę na moim ramieniu i przełożyła rękę przez mój brzuch. Nie mogłem zasnąć. Sama myśl o tym co jej się stało nie dawało mi spokoju. Obawiałem się, że jakbym wtedy nie wszedł do domu byłoby gorzej... Wzdrygnąłem się na tą myśl. Ale przeciez tak mogło się zdarzyć. Dzięki Bogu byłem we właściwym miejscu o właściwej porze. Przytuliłem się do Julii i zmęczony zasnąłem.
Przebudził mnie dźwięk dobiegający z mojego pokoju naprzeciwko. Delikatnie wysunąłem rękę spod głowy Julki i poszedłem do siebie. Na łóżku dzwonił telefon. Szybkim ruchem podniosłem go i  odebrałem.
-No w końcu! Co jest z Tobą? - dzwonił Gary.
- Siema. Sory spałem.
- Dobra nie ważne. Słuchaj jest akcja.
- Taa?
- O 17 wpadacie do mnie na małą gierkę?
- Xbox?
- Tak.
- Pogadam z chłopakami i dam Ci znać. Bo nie wiem jak oni. Z resztą domyśl się po wczorajszym..
- No tak, tak.. Jak tam Julka w ogólę się trzyma? - jego ton od razu zrobił się poważniejszy
- No stary nie za dobrze. Jest trochę przymknięta w sobie. Pół nocy płakała.
- Eh. Lukas przez całą drogę nic się nie odzywał. Na początku klął że jest idiota i jak mógł coś takiego zrobić. Ale później kompletnie zamilkł.
- Nie denerwuj mnie nawet. Idiota pieprzony.
- Pewnie nie bedzie się odzywał przez najbliższe dni. Może dobrze Julka na pewno nie chce go teraz widzieć..
- Wczoraj mówiła, że sama woli z nim pogadać. Więc sam do końca nie wiem.
- Dobra ja kończę bo  muszę się iść ogarnąć bo trening mam o 14.
- Będę dzwonić jak czegoś sie dowiem.
- Okej, siema.
- Siema. - rozłączyłem się i rzuciłem telefon ponownie na łóżko.
Wszedłem do łazienki i wziąłem zimny prysznic. To była najlepsza opcja na zmycie z siebie emocji z poprzedniego dnia.  Przetarłem sie ręcznikiem i okręcając się nim w pasie podszedłem do szafy. Wyjąłem z  niego tylko krótkie spodenki. Stwierdziłem że na taki upał nie ma co ubierać podkoszulka. Po przemyciu twarzy postanowiłem zajrzeć do Julii. Nadal spała  w pozycji embrionalnej. Przymknąłem drzwi i zszedłem na dół do kuchni. Dochodziła 13 a na dole jeszcze nikogo nie było? Pewnie odsypiają wczorajszą noc.  Postanowiłem zrobić śniadanie. Nic nie przyszło mi do głowy innego jak jajecznica. Może nie byłem genialnym kucharzem ale jajecznice świetnie przyrządzałem. Mam nadzieję że Jula lubi. Wyjąłem jajka z lodówki, wziąłem wiecej bo pewnie chłopcy jak wstaną to też będą głodni. Na patelnie wrzuciłem pokrojoną szynkę i pomidory. Przyprawiłem jajka i wlałem na patelnie. Pare minut później śniadnie było gotowe. Zdjąłem je z ognia i wybiegłem do góry. Julka już nie spała.
- Hej Julcia. - położyłem się obok niej. - Jak się spało?
- W porządku. - dziewczyna przeciągnęła się we wszystkie możliwe strony.
- No to przebieraj się i chodź na śniadanie. - przejechałem dłonią po jej policzku ale odczułem wrażenie że tego nie chce więc szybko zrezygnowałem i wyszedłem.
Postawiłem wodę na herbatę i nałożyłem jajecznice na talerze.

Julia

Nie mogę uwierzyć w to co się stało. To było zaledwie parę godzin temu... Wstałam z łóżka i odsunęłam żaluzje. Pogoda była rewelacyjna jak na Londyn. Słońce znów górowało a chmur nawet nie było widać. Przeciągnęłam się po raz setny i udałam się do łazienki na poranną toaletę.
 Stojąc przed lustrem czułam okropne obrzydzenie. Brzydziłam się własnym ciałem. Przetarłam grzbietem dłoni spływające po policzkach łzy i weszłam ponownie do pokoju i przebrałam się. Nie chciałam ubierać krótkich spodenek ani bluzek na ramiączkach. Nie chciałam patrzeć na swoje ciało. Spięłam włosy w kok i zeszłam do kuchni.
Na stole były talarze z jajecznicą i kubki wypełnione herbatą. Po pomieszczeniu krzątał się Zayn i Louis.
- Cześć. - przywitałam się.
- Hej mała. - Louis pocałował mnie w czoło.- Jak się czujesz? - zapytał zatroskanym głosem.
- W porządku. Lepiej. - wymusiłam sie na uśmiech.
- Siadajcie bo wystygnie. - pogonił nas Zayn.
Usiedliśmy przy stole i zabralismy sie za jedzenie. Jajecznica pięknie pachniała.
- Pyszne. - skomentowałam.
Zayn uśmiechnął się delikatnie i wrócił do jedzenia. W prawdzie nie byłam zbyt głodna ale wolałam zjeść żeby później nie zrobiło mu się przykro lub żeby mnie na to nie namawiali. Kiedy kończyłam jeść do kuchni wleciał Harry.
- Chłopaki, chłopaki! - krzyknął nawet mnie nie zauważając. - Yy. Julka hej! - zmieszał się trochę i cmoknął mnie w policzek. - Jak się miewasz? - zapytał siadając obok mnie i łapiąc na kromkę chleba.
- Okej. Może jajecznicy? - zaproponowałam widząc jak pożera tą kromkę.
- No w sumie nie pogardzę. - uśmiechnął się.
- To ja mu nałoże. - zaproponował Zayn.
- Nie. Ja nałoże. - wstałam z krzesła i weszłam wgłąb kuchni. Wyjęłam talerz  i wzięłam się za nakładanie. Słyszałam jak chłopcy szeptali ale kiedy tylko do nich podeszłam od razu umilkli.
- Smacznego. - podałam mu talerz.
- Dziękuję. - uśmiechnął się i zaczął jeść.
Do końca śniadania siedzieliśmy w ciszy. Chłopcy wymienili się wymownymi spojrzeniami kilka razy. Zayn zebrał talerze i włożył je do zmywarki. W tym samym czasie biorąc kubek herbaty połozyłam się na sofie.
- Dzwonił do mnie Gary. - zaczął Zayn. - Mówił żebyśmy wpadli do niego na małą gierkę.
- Czy ja wiem.. Nie chce żeby Julka zostawała sama bo raczej wątpie ze bedzie chciała iśc. - protestował Louis.
- Idźcie! Ja sobie dam radę. - wychyliłam głowę znad oparcia.
- Nie ma mowy. Nie zostawię Cię. - upieral się Louis.
- Lou możesz iść!
- Ja z nią zostanę. - przerwał Zayn. Trochę się zdziwiłam ale nawet mi to odpowiadało. Mielibyśmy czas, żeby porozmawiać.
- Serio?
- No tak. Jeżeli Julka chce oczywiście. - Zayn przeniósł wzrok na mnie.
- Jasne. Mi odpowiada. - uśmiechnęłam się.
- No dobra.. Ale nie podjąłem ostatecznej decyzji! - wyszczerzył się i usiadł obok mnie.
- To ja zadzwonie do niego i powiem mu, że wpadacie. - Zayn poszedł do siebie.
- Mała, na pewno odpowiada Ci ten pomysł? - położył głowe na moim ramieniu.
- Tak. Przecież nie będę sama. A wy nie będziecie siedzieć całymi dniami w domu z mojego powodu, zgadza się? - poruszyłam ramieniem.
- No taaak. - powiedział niepewnie.
Nie lubie jak ktoś rezygnuje ze swoich spraw z mojego powodu. Gary zaprasza ich na Xbox więc nie widzę problemu, żeby nie szli. W przeciwieństwie do nich... Oni zawsze znajdą chociaż malutki szczegół dlaczegoNIE. Ale nie tym razem. Ciesze się,  że Zayn zaproponował zostanie ze mną. Po pierwsze nie byłabym sama, po drugie lubie jego towarzystwo a po trzecie mamy sporo czasu żeby porozmawiać.


__________________________

No to was trochę przetrzymałam! Znacznie więcej emocji
w kolejnym poście. Który nie wiem sama kiedy się ukaże.
Mam ferie i wyszłam z inicjatywą żeby je jako tako
spędzić.
DO NAPISANIA :*


+  DZIĘKUJĘ SANDRZE  I PATRYCJI ZA POMOC <3