wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 17


Trzy godziny szybko nam zleciały przy oglądaniu jakichś seriali, z których i tak rozumiałam 1/3 tego co mówili. Co jak co ale moi chłopcy byli mistrzami w oglądaniu seriali. Mi już nawet nie chciał się patrzeć na ten ekran a oni jeszcze bardziej się nakręcali losami bohaterów. Typowe baby... W końcu nadszedł czas żeby się zbierali do Garego. Siedziałam na sofie a chłopcy krzatali się po domu i szukali jakichś ciuchów. Po parudziesięciu minutach byli już gotowi do wyjścia.
- Mała. Trzymaj się! Jak będzie Ci się nudzić to dzwoń od razu. - Louis pocałował mnie i objął ramieniem. - A ty. - zwrócił sie do Zayna. - Masz się o nią troszczyć. A jak nie to.. nogi, ręce, mózg na ścianie. - wyszczerzył się.
- Tak jest panie kapitanie. - Zayn uśmiechnął się do Louisa.
- Miłej zabawy. Pozdrówcie Garego! – zamknęłam za nimi drzwi. Zdołałam tylko zobaczyć jak wsiadają do samochodu Harrego i odjeżdżają. Przeszłam do kuchni gdzie nalałam sobie ulubionego soku pomarańczowego i usiadłam na wysepce.
- No to co robimy? – mój towarzysz tez nalał sobie soku i oparł się o blat zaraz obok mnie.
- Hmm.. Nie mam pojęcia. Jakies propozycje? – zerknęłam w jego stronę.
- W sumie to za bardzo nic mi nie przychodzi do głowy ale jest ładna pogoda więc możemy trochę popływać. Bo  raczej za późno na opalanie. – zrobił smutną minkę na co oboje wybuchliśmy śmiechem.
- W sumie to dobry pomysł. Jeszcze słońce mocno świeci więc można śmiało wskakiwać do wody. – między zdaniami wyjrzałam za okno po czym zeskoczyłam z wysepki.
- To co? Za 10 minut na tarasie? – chłopak odłożył szklankę na blat.
Kiwnęłam głową  i wybiegłam do góry. Kiedy tylko wbiegłam do pokoju od razu poczułam się nieswojo. Czułam, że Lukas tutaj jest i że znów… że znów.. znów chce to zrobić. To uczucie było bardzo bolesne więc czym prędzej przebrałam się i zabierając ręcznik z szafki zeszłam na dół. Po drodzę zdążyłam spiąć włosy w niedbałego koka. W kuchni nie było Zayna więc weszłam na taras.
- Szybko. – chłopak popatrzył na zegarek. – 5 minut. Dobry czas ale jednak nie zdążyłem przynieść coś do jedzenia.
- Do jedzenia? - zapytałam.
- No tak. Aha, wolisz sok czy piwo? – odwrócił się na pięcie przy wejściu do domu.
- Piwo.
- Okej, zaraz wracam.
Piwo? Łe przecież nawet nie chce mi się pić. Nie wiem z jakiej racji poprosiłam o browara.. Mniejsza o to będę go pić powolutku bo jeszcze mnie chwyci i nie będzie za ciekawie.. Rozłożyłam w międzyczasie  koc, który został po wczorajszym posiedzeniu a na nim dwa ręczniki, mój i Zayna. Położyłam się i założyłam okulary. Było chyba pare minut po szesnastej a słońce nadal świeciło jak w południe kiedy góruje w Zenicie. Uwielbiam takie lato. W prawdzie tutaj w Londynie na lato trzeba poczekać dość długo, bo przeważającą pora roku jest jesień.  Ta bardziej mokra jesień… Nie lubię takiej pogody no ale raczej da się przyzwyczaić! W końcu mam tutaj zostać na stałe. Po chwili Zayn wrócił do ogrodu i odłożył  chipsy oraz piwa. Położył się obok nie.
- Świetna pogoda.
- Świetny temat do rozmów. –  zaśmiałam się.
- Przestań się ze mnie śmiać! – zaczął mnie delikatnie łaskotać.
- Zayn! Zayn! Wszystko tylko nie łaskotki proszę! – jęczałam między śmiechem a łzami.
- Ooo! Masz łaskotki? Świetny atak na przyszłość. – zaśmiał się po czym skończył mi dokuczać w końcu nie chciałem raczej żebym sie na niego złościła.
- No! Dziękuję! – położyłam się ponownie na plecach przekręciłam głowę w jego stronę.
- Pijemy? Pływamy? – oparł się na łokciu.
- Pływamy. Pijemy. - wyszczerzyłam się i podałam mu rękę. Oboje wskoczyliśmy do basenu. Woda nie była zimna, wręcz przeciwnie była dość ciepła. Nic  dziwnego w końcu przez cały dzien świeci słońce. Nie wiem od czego mogłam zacząć rozmowę. Chciałam tak dużo wiedzieć, że nie wiedziałam co jest ważniejsze. Jest dość dużo rzeczy, o których nie wiem a raczej chciałabym wiedzieć. Na szczęście  niezręczną ciszę przerwał Zayn.
- Yy.. Julka wiesz co? - jego głos był niepewny i udało się w nim wyczuć nutkę niepokoju.
- Co jest? - podpłynęłam w jego stronę.
- Trochę źle się czuję.  - przejechał dłonią po czole.
- Co? Ale co ci jest? Co cię boli? - nie ukrywam, że trochę się wystraszyłam.
-  Głowa mnie zaczęłą strasznie boleć. I troszkę osłabłem. Nie wiem co się dzieje.
- Miałeś jakieś problemy ze zdrowiem ostatnio?
- Nie. Z reguły rzadko choruje.
- No dobra. To wychodzimy, polozysz sie a ja spróbuje coś zorganizować.
- No dobra.. - Zayn ociężałym krokiem wspiął się po drabince z basenu. Zaraz po nim wyszłam ja i łapiąc go pod rękę weszliśmy do domu.
- Okej usiądź sobie. Pójdę po ręcznik to się wytrzesz i położysz. - jak powiedziałam tak zrobiłam. Z ogrodu zabrałam koc z ręcznikami i piwa. Ręcznik rzuciłam Zaynowi a piwa schowałam do lodówki. Chłopak połozyl się a ja usiadłam obok niego.
- Teraz powiedz mi gdzie macie termometr? - przyłozyłam dłoń do jego czoła, było rozpalone.
- W drugiej szafce od góry nad lodówką.
Faktycznie był tam termometr więc wyjęłam go strzepałam i włożyłam Zaynowi pod pachę. W między czasie założyłam sobie jakiś duży t-shirt, który wisiał na krześle. Pamiętam, że Niall miał wczoraj go ubranego więc nawet nie wahałam się z założeniem.
- O cholera! - złapałam się za głowę. - 39*C! Od czego?! - nie czekałam nawet na odpowiedź w końcu raczej bym sięnie dowiedziała. Wyciągnęłam z szafki ścierkę i zamoczyłam ją w zimnej wodzie. Lekko wycisnęłam z niej wodę po czym zrobiłam zimny okład Zaynowi. Zmieniałam okłady co parę minut starając się zbić trochę temperaturę.
- Zayn, numer do lekarza. Potrzebuje numer do jakiegoś lekarza. -   lekko spanikowałam i sięgnęłam po telefon który leżał na stole. - Twój?
- Tak. Masz tam w kontaktach ' Michael'. Zadzwoń do niego i powiedz mu co się dzieje.
- Dobra okej.
Odblokowałam klawiaturę i wybrałam numer do Michaela.
- Dzień dobry.  Z tej strony Julia Jawor.  Jestem koleżanką Zayna.
- Cześć, cześć. Co się dzieje?
- Mamy mały problem. Zayna dopadła wysoka gorączka. 39*C.
- Kurcze, nie dobrze. |Rób mu zimne okłady a ja zaraz przyjadę.
- Już zaczęłam robić okłady. Dobrze w takim razie czekamy.
- Do zobaczenia, cześć.
- Do widzenia.
Odetchnęłam z ulgą, że on zaraz przyjedzie ktoś kto się na tym zna bardzie niż ja.
- Za chwilę bedzie.
- To dobrze.
- Kim on jest?
- Dobry przyjaciel no i lekarz.
- Czyli jednak masz przyjaciół poza chłopakami? - uniosłam brew.
- Nie dogryzaj mi. - dźgnął mnie nogą w pplecy.
- No przepraszam ale przeciez mówiłeś...
- Nie ważne. Dowiesz się w swoim czasie. - powiedział to dosc stanowczo więc nie chciałam drążyć tego tematu.
- No dobrze już dobrze!

30 minut później

- Tak  jak myślałem. Grypa. W tym czasie dużo ludzi choruje, panuje jakaś zaraza i trudno ją opanować. Przepisze leki i tydzień w łóżku.

- Alee..
- Bez żadnego Ale. - przerwałam Zaynowi. - Lekarz mówi tydzień to ma być tydzień.
- Oo. To mi się podoba. - Michael zaśmiał się.
- Okropna jesteś! - Zayn wystawił mi język.
- Ej! Chowaj ten język bo  nas zarazisz. - schowałam twarz w rękach. Wszyscy zaczęłiśmy się śmiać a po chwili leciały tylko komentarze typu ' Ble ' , 'Łe'. - Może zrobić panu herbaty ewentualnie kawy lub coś zimnego? - zaproponowałam.
- Po pierwsze nie pan. Michael bądź Mike. - wyciągnął dłoń w moją stronę. - Po drugie masz sok pomarańczowy?
Zayn parsknął śmiechem.
- Też pytanie! Ona pije go litrammi!
Zaśmiałam się i weszłam do kuchni. Nalałam do dwóch szklanek sok pomarańczowy a dla Zayna zrobiłam herbatę. Na poczatek zaniosłam szklankę dla Michaela i dla Zayna a później wróciłam się po moją i usiadłam obok chłopaków. Dyskutowaliśmy około godziny. Mike troszkę napomniał o sobie. Był lekarzem specjalizującym się chorobami wewnętrznymi. Ma 28 lat i mieszka jakieś 5km od nas. Mieszka sam i ma uroczego psa, którego zdjęcie pokazywał mi na telefonie. Ogólnie - miły z niego facet jak na tyle znajomości. Czas pędził szybko i nasz doktorek musiał  się zbierać. Spakował wszystkie swoje rzeczy, wypisał receptę i pożegnał się z nami. Przypomniał Zaynowi o tygodniowym lezeniu i o antybiotykach na co oczywiście zapewniłam go że tak będzie. Dochodziła 18 więc postanowiłam zadzwonić do Louisa i zapytać jak się bawią. Sięgnęłam po telefon i odblokowałam go. Na ekranie wyświetliło mi się  17 nieodebranych połączeń i 5 wiadomości.
Wszystkie praktycznie od Louisa i Nialla. Dwa połączenia i sms od jakiegoś obcego numeru. Wybrałam numer brata i zadzwoniłam.
- No w końcu!! Co jest z tobą? Stało się  coś? Dlaczego nie dobierałaś?! Martwiłem się! - jego pytania wlatywały w moje ucho jak rakiety ale zaraz po analizowaniu w mózgu wylatywały drugim uchem.
- Uspokój się. Mi nic nie jest. Ale Zayn jest chory.
- Chory? Ha! Jest lato. Jak może być chory? - parsknął śmiechem.
- Normalnie. Jakaś grypa czy coś. Sytuacja jest już w sumie opanowana. Dzwoniłam po lekarza i przepisał lekarstwa, które wykupisz. - zaśmiałam się szyderczo.
- Naciągara!
- Ej! To brzmi dwuznacznie haha.
- No tak faktycznie haha. - zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Dobra kończe.

- Okej, my będziemy za niedługo. Gary o Ciebie pytał.
- Powiedz mu, że wpadnę do niego na pewno. I pozdrów wszystkich.
- Spoczko foczko. Trzymajcie się.
- Hej.
Rozłączyłam się i weszłam do salonu. Chciałam zaproponować Zaynowi żeby przeniósł się do swojego pokoju ale ten w najlepsze spał. Nie miałam serca go budzić ale chłopcy zaraz wpadną więc lepiej żeby teraz wstał niżeliby później. Położyłam się obok niego i przejechałam dłonią po jego głowie.
- Wstawaj. Położysz się do siebie i zaśniesz.
- Nie chce mi się.
- No chodź a nie gadaj. – pstryknęłam go w nos i wstałam.
Zayn usiadł na łóżku i zaraz po tym jak przetarł oczy powoli wstał. Tak mi się go szkoda zrobiło, że od razu podeszłam do niego. Swobodnie oparł się o mnie ale po paru krokach musieliśmy przerwać nasze manerwy bo był za ciężki. Odsapnęliśmy chwilkę i wróciliśmy do naszej wydaje się niemającej końca podróży na piętro. Po paru minutach i paru przerwach dotarliśmy do pokoju. Na pierwszy rzut oka bardzo mi się spodobał. Miał wszystko co potrzebne. Łóżko, szafkę, szafę, biurko  i telewizor. I co najważniejsze. Panował idealny porządek. Jak na faceta gigantyczny plus i 1:0 dla Zayna.
- Połóż się. Zaraz wrócę do ciebie z herbatą i na dole znalazłam jakieś witaminy. - nakryłam go kołdrą po same uszy i zbiegłam na dół. Zabrałam miskę z zimną wodą i szmatką a w drugą rękę chwyciłam kubek i paczkę z tabletkami. Powolnym i chwiejnym krokiem doszłam do pokoju. Zrobiłam kolejny okład i podałam mu tabletkę i herbatę do przepicia. Chłopak łyknął wszystko jak kazałam.
- Ja znikam. Ty odpoczywaj w razie potrzeby wołaj. - cmoknęłam go.
- Julka. - odwróciłam się do niego.
- Tak?
- Dziękuję. - delikatnie sie uśmiechnął.
- Nie ma za co. - odwzajemniłam uśmiech i zniknęłam za drzwiami.
Zeszłam na dół i posprzątałam troszkę. W sumie nie było syfu ale nie mogłam usiedzieć na miejscu spokojnie. Nalałam sobie piwa do szklanki i usiadłam na wysepce włączając laptop, który wzięłam z góry. Tradycyjnie przeglądnęłam pocztę i facebooka. NIC NOWEGO. Włączyłam skype jak zwykle o tej porze Paula powinna jeszcze być. No tak, nie myliłam się. Kliknęłam na jej zdjęcie.
- O cześć kochanie! - powitała mnie a zaraz po tym pojawiła się jej urocza mordeczka. 
- No hej, hej! - posłałam jej buziaka. - Co nowego?
- Kurde no w sumie nic. Troszkę kiepsko ale nie wpadnę do Ciebie. 
- Jak to? Dlaczego? - zrobiło mi się troszke smutno.
- Sama zobacz. - przechyliła laptop w dół ukazując swoją nogę w gipsie! 
- Jeejj.. Co sierotko zrobiłaś?
- A nie denerwuj mnie nawet. Michał zaproponował naukę jazdy na deskorolce no i widzisz jak się to skończyło. - obie się zasmiałyśmy.
- Jak długo będziesz go nosić?
- 3 tygodnie. - skrzywiła się. - Później kontrola no i nie wiadomo..
- Ać. To sporo czasu.  Obyś szybko z tego wyszła i obyśmy sie zoobaczyły!
- Don't worry, be happy! - wyszczerzyła się.
- Here's  little song I wrote
  You might  want to sing  it note for note
  Don't worry, be happy! 
- Yyy. Julka nie wiedziałam że masz tak... hm meski głos. 
- Y Paula też chciałabym wiedzieć skąd ten męski głos. - wystraszyłam się bo przeciez Zayn spał a nikogo nie było więcej ze mną. 
- Julka! Czy mogłabyś mówić po angielsku bo trochę za bardzo nie znam twojego języka. -  z cienia wyłowił się roześmiany Niall.
- Cholera! Niall zabije Cię. - wydarłam się wjego stronę.Oczywiście po angielsku.
- Dobra, dobra. Później. Z kim gadasz? - przysiadł sie do mnie. 
- Paula, to Niall. Niall this is Paula my friend. - przedstawiłam ich sobie.
- Hej, miło mi Cie poznać. Julka duzo o tobie mówiła. - mówiąc co Niall szturchnął mnie noga. Kłamczuch, przeciez nawet słowem o Pauli nie wspomniałam. Haha bujna wyobraźnia jak najbardziej TAK.
- Wzajemnie. Chciałabym to samo powiedzieć ale ona nic mi o tobie nie wspominała. - Paula gadała totalnie łamanym angielskim. - Dobra słuchajcie muszę już kończyć.
- No okej, zdzwonimy się? - wypchnęłam Nialla z pola widzenia kamerki.
- Tak. Do usłyszenia. - pomachała mi. 
- Trzymaj się. - posłałam jej buziaka.
- Hej Niall! - krzyknęła a ja posłusznie odwróciłam laptop w jego stronę.
- Hej Paula! Do usłyszenia! - wypowiedział z buzią wypełnioną batonikiem  i pomachał.
Rozłączyłam się i zamknęłam laptopa. Odkładając go obok sięgnęłam po szklankę z piwem i zaciągnęłam łyka.
- Gdzie reszta? - zwróciłam się do blondasa.
- Zaraz będą wysadziłem ich koło sklepu bo chcieli cos kupić. Ale że guzdrali się to odjechałem. - wzruszył bezinteresownie ramionami. 
- Jesteś genialny. - przybiłam mu piątkę. 
- Jak z Zaynem? - usiadł obok mnie. - Mogę? - wskazał na szklankę.
- Jasne. - podałam mu piwo i zaczęłam opowiadać mu dzisiejszy dzień.
- To nie za ciekawie. Może szybko się wykuruje. - wlał  w siebie kolejny łyk.
- Mam nadzieję, bo nie wygląda za ciekawie...
Rozmawialiśmy o tym co robili u Garego.  Z tego co się dowiedziałam grali na PlayStation i pili. Czyli standard  u moich chłopaków.  Nawet nie wiem kiedy zrobiła się już dziesiąta. 
- Niall coś jest chyba nie tak bo ich jeszcze nie ma.  Nie powinni już wrócić? - strasznie się zaczęłam martwić.
- Spoko luz zaraz do nich zadzwonię. - sięgnął po swój telefon. - Nie odbiera. - dodał po chwili.
- Możesz jechac i zobaczyć czy nie ma ich gdzieś po drodze? 
- Okej. To czekaj tutaj a ja jadę przeczesać teren. Nie martw się. - cmoknął mnie w czolo i wyszedł.
Słyszałam jak wyyjeżdżał z podjazdu więc połozyłam się na sofie i przykryłam kocem czekając na jakies info.

_____________________________

No tak, tak. Kolejny rozdział z kolejnym większym opóźnieniem.
Mam nadzieję, że się nie gniewacie. I gwarantuje że już was tak 
nie będę zaniedbywać. Miałam małe problemy z  internetem
 i ze zdrówkiem! Wyleczyłam szybko anginę i ponownie wracam
 pomęczyć was moimi wypocinami.
Zayn chory, chłopaków nie ma. Ciekawi co bedzie dalej? 



10 komentarzy:

  1. Jesteś wspaniałaa !
    noo szkoda że tak długoo , ale rozumiem sama byłam chora i jeszcze troszkę jestem = ]
    Nie mg się doczekaać <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Cię ! <3 Wpadnij do mnie ;p http://psychicznie-wyprana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednym słowem...zajebiste ;* Dodawaj szybciutko kolejny :) Biedna chora na feriach ;c ale dobrze że już zdrowa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. no heeej naresszcie kolejny rozdział :) jak zwykle świetnyy dawaj kolejny! :P

    OdpowiedzUsuń
  5. juz nie moge doczekac sie nastepnego ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ^.^ Czekam na kolejny rozdział ~IceteaAir xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chcę żeby Niall był z nią <3 świetne :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to że ty tak chcesz nie znaczy że tak będzie -.-''

      Usuń
    2. A czy ja powiedziałam że tak ma być ? -,- czytanie ze zrozumieniem się kłania....-=,=

      Usuń
  8. KIEDY KOLEJNY?!

    OdpowiedzUsuń