Przez pare sekund nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego
słowa. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa a ciało bezwładnie osunęło się po
ścianie. Zdążyłam zobaczyć tylko biegnącą w moją stronę Paulę, która krzyczała
przeraźliwie czy wszystko ze mną w porządku. Miałam już dość tracenia bliskich
mi osób. Rok temu tata a teraz mama. Straciłam wszystko co miałam. Jeszcze
godzinę temu siedziałyśmy obie w kuchni a teraz jej nie ma. I nigdy jej
już nie zobaczę, nie usłysze jej pięknego opiekuńczego głosu. To wszystko się
skończyło. Otworzyłam oczy. Leżałam bezwładnie na szpitalnym łóżku. Po prawej
stronie stał nade mną lekarz i Paula a po lewej na krześle siedziała moja
kuzynka Dorota trzymając mnie za rękę. Kiedy tylko się ocknęłam stanęła
i odgarnęła kosmyk włosów znad moich oczu i gładząc mnie
dłonią po czole rozchyliła usta.
- Jak sie czujesz kochanie? - ton jej głosu wyraźnie wskazywał
na to, ze bardzo przejęła się moim stanem i pewnie martwiła sie też o mój los.
- W porządku, tylko strasznie boli mnie głowa. - zmarszczyłam
czoło i przeniosłam wzrok z Doroty na lekarza.
- Patrz na światło. - zaświecił latarkę i wodził nią z lewej
strony na prawą i z prawej na lewą. - Jest dobrze. Ból spowodowany jest
upadkiem. Dostaniesz leki przeciwbólowe i możesz śmiało wychodzić. - wziął w
dłoń moją historię choroby i baźgrał w niej coś swoim lekarskim pismem.
- Mógłbym jeszcze panią na chwilke poprosić? - odkładając
papierek zerknał na kuzynkę. Ta skinęła i wyszła za nim.
Paula usiadła na jej miejscy i chwyciła mnie za rękę.
- Martwiłam się o Ciebie.
- Jak widzisz nie było o co. Jest okej. - uśmiechnęłam się
robiąc dobrą minę do złej gry. Nic nie był okej. Miałam ochotę zwinąc się w
kłebek i zasnąć. Nie pragnełąm szybko się obudzić. Wręcz przeciwnie mogłam
umrzec w cholerę i być tam na górze z rodzicami. To wszystko zdawało się
najlepszym rozwiązaniem...
***
Wkładali trumnę do grobu. Łzy rzewnie spływały po moich bladych,
zimnych policzkach. Ściskało mnie za żołądek, żal był tak ogromny że chciałam
rzucić się do tego grobu razem z nią. Klęknęłam przy grobie.
- Mamo, tęsknie. Chce mieć cię przy sobie. Dlaczego świat jest
tak okurtny i zabiera nam bliskie osoby tak szybko? - przetarłam łzy grzbietem
dłoni. - Ciesze się, że nie jesteś tam sama. Pozdrów tatę i ucałuj go mocno.
Kocham was. - łzy znów napłynęły mi do oczu, wrzuciłam czerwoną różę na
trumnę i wstałam. Smutne, błyszczące oczy wszystkich tu zgromadzonych wlepione
były w moją postać.
***
- Cześć. - męski głos przerwał moje żałosne refleksje nad grobem. - Mam na imię Louis.
- Yhy cześć. - puściłam jego słowa mimo uszu. Nie miałam ochoty nawiązywać nowych znajomości.
- Widzę, ze nie jesteś za bardzo rozgadana.
- Sory, ale nie mam ochoty na rozmowy typu :co tam? jak się masz? Jestem zmęczona tym wszystkim. Pewnie wiesz co się stało jeżeli tu przyszedłeś. Więc mógłbyś mnie zrozumieć i idź sobie stąd. - dopiero po chwili zrozumiałam że byłam dla niego nie miła. - Przepraszam... Miałam strasznie ciężki dzień.. - dodałam po chwili.
- W porządku rozumiem Cię. Może dziwnie zabrzmi ale wiem co czujesz.- zamilkł.
Nie przejmowałam się w ogóle jego obecnością. Siedziałam wpatrzona w grób przez zamglone przez łzy oczy. Był już ciemny wieczór. Nie chciałam iść do domu. Nie miało to żadnego sensu. Byłabym tam saama, tutaj przynajmniej jest mama. No i ten.. Louis. Rozumiał mnie bo siedział przy mnie dwie godziny nic nie mówiąc. Kiedy ziewnęłam przerwał ciszę.
- Może odwiozę Cię do domu? Jest już prawie dziesiąta. Pewnie jesteś zmęczona.
- Nie, nie trzeba. - uśmiechnełam się.
- Trzeba. - powiedział stanowczo ale jednocześnie bardzo delikatnie. Wstał i odwrócił się do mnie. - Chodź. - uniósł delikatnie kąciki ust.
Przejechałam ręką po grobie ' Do jutra. ' wyszeptałam i poszłam za chłopakiem. Wsiedliśmy do eleganckiego auta. Po drodze nie wymieniliśmy ani jednego słowa. Ciszę urozmaicała delikatna muzyka.
- Mieszkam na...
- Na Edersa 15. - przerwał mi chłopak.
- Skąd wiesz? - zdziwiłam się. Widzę chłopaka pierwszy raz na oczy a on wie gdzie mieszkam?
Louis nie odpowiedział jedynie uśmiechnał się delikatnie. Po 5minutach dotarliśmy na miejsce.
- Nic tu się niei zmieniło. - chłopak wyjrzał przez okno.
- Dziękuje. - wyszłam z auta. Kiedy weszłam do domu zadzwonił telefon. Podniosłam słuchawkę.
- Cześć Julka. Dzwonie już od paru godzin. Gdzieś Ty była? - dzwoni zmartwiona Dorota.
- Hej. Byłam na cmentarzu i właśnie wróciłam. Idę się myc i kładę się.
- Dobrze. Jutro na 13 mamy być sądzie. - nie chcialo mi się nawet pytac po co. - Przyjdę po ciebie.
- Do jutra. - odłożyłam słuchawkę i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy duży męski t-shirt, który kupiłam sobie w centrum handlowym 2 miesiące temu i weszłam pod prysznic. Razem z bieżącą wodą spływały ze mnie emocje. Oczy same mi się zamykały. Byłam strasznie zmęczona. Wytarłam się białym ręcznikiem, ubrałam bluzkę i położyłam się. Nie mogłam zasnąć. Myśli z całego dnia ciągle plątały mi się po głowie. Wyprana z jakichkolwiek emocji zasnęłam.
***
- Cześć. - męski głos przerwał moje żałosne refleksje nad grobem. - Mam na imię Louis.
- Yhy cześć. - puściłam jego słowa mimo uszu. Nie miałam ochoty nawiązywać nowych znajomości.
- Widzę, ze nie jesteś za bardzo rozgadana.
- Sory, ale nie mam ochoty na rozmowy typu :co tam? jak się masz? Jestem zmęczona tym wszystkim. Pewnie wiesz co się stało jeżeli tu przyszedłeś. Więc mógłbyś mnie zrozumieć i idź sobie stąd. - dopiero po chwili zrozumiałam że byłam dla niego nie miła. - Przepraszam... Miałam strasznie ciężki dzień.. - dodałam po chwili.
- W porządku rozumiem Cię. Może dziwnie zabrzmi ale wiem co czujesz.- zamilkł.
Nie przejmowałam się w ogóle jego obecnością. Siedziałam wpatrzona w grób przez zamglone przez łzy oczy. Był już ciemny wieczór. Nie chciałam iść do domu. Nie miało to żadnego sensu. Byłabym tam saama, tutaj przynajmniej jest mama. No i ten.. Louis. Rozumiał mnie bo siedział przy mnie dwie godziny nic nie mówiąc. Kiedy ziewnęłam przerwał ciszę.
- Może odwiozę Cię do domu? Jest już prawie dziesiąta. Pewnie jesteś zmęczona.
- Nie, nie trzeba. - uśmiechnełam się.
- Trzeba. - powiedział stanowczo ale jednocześnie bardzo delikatnie. Wstał i odwrócił się do mnie. - Chodź. - uniósł delikatnie kąciki ust.
Przejechałam ręką po grobie ' Do jutra. ' wyszeptałam i poszłam za chłopakiem. Wsiedliśmy do eleganckiego auta. Po drodze nie wymieniliśmy ani jednego słowa. Ciszę urozmaicała delikatna muzyka.
- Mieszkam na...
- Na Edersa 15. - przerwał mi chłopak.
- Skąd wiesz? - zdziwiłam się. Widzę chłopaka pierwszy raz na oczy a on wie gdzie mieszkam?
Louis nie odpowiedział jedynie uśmiechnał się delikatnie. Po 5minutach dotarliśmy na miejsce.
- Nic tu się niei zmieniło. - chłopak wyjrzał przez okno.
- Dziękuje. - wyszłam z auta. Kiedy weszłam do domu zadzwonił telefon. Podniosłam słuchawkę.
- Cześć Julka. Dzwonie już od paru godzin. Gdzieś Ty była? - dzwoni zmartwiona Dorota.
- Hej. Byłam na cmentarzu i właśnie wróciłam. Idę się myc i kładę się.
- Dobrze. Jutro na 13 mamy być sądzie. - nie chcialo mi się nawet pytac po co. - Przyjdę po ciebie.
- Do jutra. - odłożyłam słuchawkę i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy duży męski t-shirt, który kupiłam sobie w centrum handlowym 2 miesiące temu i weszłam pod prysznic. Razem z bieżącą wodą spływały ze mnie emocje. Oczy same mi się zamykały. Byłam strasznie zmęczona. Wytarłam się białym ręcznikiem, ubrałam bluzkę i położyłam się. Nie mogłam zasnąć. Myśli z całego dnia ciągle plątały mi się po głowie. Wyprana z jakichkolwiek emocji zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz