czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 4 (Julia)


Wyszłam na miasto kupić jakieś pieczywo i coś do jedzenia bo przeciez lodówka wyglądała jak po przejściu tornada. Sięgałam właśnie po kukurydzę kiedy ktoś przełożył rękę nade mną i podał mi puszkę. Odwróciłam się.
- No hej. - Louis uśmiechniety od ucha do ucha. - Musisz troszkę podrosnąć. - zaśmiał sie pod nosem.
- Nie nabijaj się ze mnie! - szturchnęłam go. - Tak w ogóle dobrze, że Cię widzę. Postanowiłam, że  lecę z Tobą.
- Na prawdę?! - wrzasnał na pół sklepu.
- Cicho! - zakryłam mu buzię dłonią. - Wiem, ze się cieszysz ale rób to troszke ciszej ludzie patrzą. - Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! - przytulił  mnie mocno.
- Wpadniesz dzisiaj na kolację? - potrząsnęłam puszką kukurydzy - Robię pizzę.
- Jasne czemu nie. - uśmiechnał się pokazując szereg białych zębów.
Dołożyłam do wózka jeszcze kilka przedmiotów i poszłam w stronę kasy. Wyciągnęłam na taśmę, kukurydzę, pare bułek, serek, trzy jogurty, sok pomarańczowy. Zapłaciłam za wszystko i zapakowałam do reklamówki. Schowałam portfel do torby i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Ej Jula! - usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się, za mną stał Louis. - Chodź podwiozę Cię. - rzucił  w moją stronę uśmiech  i poszliśmy w kierunku  jego auta. Po drodzę rozmawialiśmy chwilkę o wieczorze, który mieliśmy dzisiaj spędzić razem. Strasznie cieszyłam się na myśl o tym.
- To do zobaczenia o 19? - zapytałam dal upewnienia się kiedy wychodziłąm  z samochodu.
- Do 19. - uśmiechnał się i odjechał.
Wchodząc do domu rozapakowałam zakupy i odkurzyłam w salonie, kuchni i przedpokoju. Nim się obejrzałam była już 18.  W pośpiechu narobiłam ciasta do pizzy przygotowałam  blaszkę i pokroiłam wędlinę, pomidory. Rozsmarowałam  ciasto na blaszcze i posypałam dodatkami. W czasie pieczenia przygotowałam dwa  talerze, sztućce, szklanki i zaniosłam je do salonu.  Po mieszkaniu rozległo się pukanie. Otworzyłam drzwi, za progiem stał luźno ubrany Loius  z winem w ręku.
- Wchodź. - uśmiechnęłam się i zamknęłąm za nim drzwi.  Chłopak zdjął buty i odłożył wino na blat w kuchni.
- Oo pizza w piekarniku!  - potarł ręce. - Dawno  nie jadłem takiej domowej!
- No widzisz. Moja  jest idealna. -  uśmiechnęłam się.
Chłopak wyjął  z szafki dwie lampki na wino. Zdziwiłam się skąd on wie gdzie stoi szkło? No  tak, był moim bratem. Udaliśmy się do salonu i usiedliśmy na kanapie.
- Opowiesz mi coś o sobie? - podkuliłam kolana i oparłam się ręką o sofę.
- Hmm.. Nie mam pojęcia co mam Ci powiedzieć. - podrapał się po karku.
- Ile masz lat? - zaczęłam przesłuchanie.
- Równitkie 21 lat!
- Czym się zajmujesz?
- Ou. Moja praca jest cholernie przyjemna. - uniósł kąciki ust.
- Nie rozumiem jak praca może być przyjemna? - zaśmiałam się pod nosem.
- Oj uwież może!  Dobra nex quesstion please!
- Hmm. Mieszkasz sam czy masz kogoś?  - taa  też myślę, że to pytanie jest troszkę intymne no ale co mi tam. Chce wiedzieć co mnie czeka w Londynie!
- Ale bez żadnych podtekstów, ok? - uniósł  jedną brew w górę. - Mieszkam z czwórką kumli. - położył rękę za czole.
- Hahaha! Nie wierzę, serio?!  - wybuchnęłam śmiechem.
- Ej miałaś się nie śmiać!
- No tak przepraszam... Ale nie mogę wyobrazić sobie 5facetów w jednym domu! To musi być zabawne! - nie mogłam  przestać się śmiać.
- Czujesz to? - chłopak pociągną  na nosie. - Cholera! To chyba pizza!
Zerwaliśmy się oboje na równe nogi i podbiegliśmy do piekarnika. Z mojej pizzy nic nie zostało!
- No nie.. Chyba sobie nie pojemy. - posmutniałam  troszkę.
- Nie martw się młoda. Zamówimy  sobie z pizzerni. - poklepał mnie po ramieniu i wyciągnął telefon z tylnej kieszeni. Wybrał numer  na pizzernie i zamówił jedną dużą porcję.
- Ehh.. Zwalaliła na całęj lini,co?
- E tam. przesadzasz. Zagadaliśmy się.
Po dwudziestu minutach pizza dotarła do nas. Byliśmy cholernie głodni więc pochnłonęliśmy ją w 10minut.
- Alllle się nażarłem! - Lou poklepał się po brzuszku i bezwładnie opadł na oparcie sofy.
- Łeee. Ja też!
- Z reguły jem dużo ale w małych ilościach.
- Dużo ale w małych ilościach? Ja jem mało ale w dużych ilościach! - parsknęłam smiechem a chłopak dołączył do mnie.
Nawet nie wiem kiedy zrobiło się tak późno. Oboje posprzątaliśmy po sobie. Przemyłam naczynia i oparłam się  o blat wycierając ręce.
- A może wylecimy wcześniej? -  blondyn podał mi lampkę z winem i stanął obok mnie.
- Wcześniej to znaczy? - nie wiem czy miał na myśli, za 3-5 dni.
- Po jutrze? - zerknął na mnie kątem oka. - Jeżeli nie chcesz  to oczywiście poczekam tydzień. - dodał po chwili.
- Nie. W sumie nawet lepiej. Jak widzisz i tak nie mam co tutaj za bardzo robić. Możemy jechać po jutrze.
- Fajnie. Cieszę się.  - uśmiechnął się.
No tak chyba na prawdę zależało mu na mnie. Oczywiście jak na siostrze.  Nie ukrywam, że też chciałam bardzo go poznać.
- Dobra mała  ja będę się zbierać. - odłożył szkło do zlewu i założył buty. - Dziękuje za wieczór, było na prawdę fajnie.
- Mnie się też podobało. Oby więcej takich wieczorów. - podałam mu płaszcz. - Noo może bez tej spalonej pizzy! - chłopak parsknął śmiechem.
- Słodkich snów i do zobaczenia. - Louis niepewnie zrobił krok w przód i objął mnie. Przez chwilkę stałam ze spuszczonymi rękoma  ale objęłam go swoimi dłońmi i przytuliłam się.
- Do zobaczenia. - pomachałam mu kiedy odjeżdżał.
Rozebrałam się  i wlazłam pod  prysznic. Odkręciłam kurek i przemyłam się wodą na przemian ciepłą i zimną wodą. Wyszłam ii okręciłam się ręcznikiem. W pokoju ubrałam koszulkę i wlazłam pod kołdrę. Usłyszałam dźwięk telefony, który był na biurku więc zmusiłam się wstać i odczytać wiadomość od Pauli.
' Jak minął wieczór?  '

' Wspaniale. Zjedliśmy pizze i rozmawialiśmy. 
Wylatujemy już po jutrze. '

' Będę jutro. Słodkich :* '

' Słodkich :* '

Zablokowałam klawiaturę i odłożyłam telefon. Ponownie wskoczyłam do łóżka i dość szybko zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz