czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 5 (Julia)


Noc zleciała zaskakująco szybko. Moje sny w ogóle nie miały początku ani końca. Pojawiały się w nim jakieś osoby, które po prostu stały. Nie gadały, nie ruszały się. NIC! Łee okropieństwo. Podniosłam swoje ociężałe ciało i szukałam nogami kapci pod łóżkiem. Kiedy w końcu je znalazłam nałożyłam deliaktnie na stopy i ruszyłam w stronę łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i zpięłam włosy w niedbałego koka. Weszłam do pokoju wyciągnąć z szafy dresy i bluzę po czym wróciłam z powrotem do łazienki i przebrałam się. Nie brała mnie ochota na śniadanie więc usiadłam przy blacie w kuchni odpalając laptopa. Zalogowałam się na facebook'u. W prawym górnym ujrzałam zaporszenie do znajomych od... ' Louis Tomlinson '. No tak zaakceptowałam bez zawahania i przeglądnęłam jego galerię. Miał mase zdjęć z tymi właśnie kumplami! Łeee jacy oni przystojni! Oczy zrobiły mi się jak pięciozłotówki, wielkie błyszczące pięciozłotówki! Przejrzałam głowną stronę facebook'a. Nalałam sobie soku i zanużyłam w nim swoje usta. Po godzinie do domu wpadła szalona Paula!
- No hej kochanie! - cmoknęła mnie w policzek i zasiadła w kuchni.
- Hejjj. - powiedziałam pod nosem zamykając za nia drzwi.
- Dobra to siadaj i opowiadaj jak tam z tym twoim  Lou.. Louu. Louu coś tam! - wymahiwała dłońmi  przed twarząc nie mogąc się wysłowić.
- Louisem, Paula! Louisem! - poprawiłam ją prędko. - Jest bardzo fajny. Spodobał mi się. Już pojutrze wyjeżdżamy. Ciesze się strasznie, wiesz? - oparłam głowę na swojej dłoni.
- Taa ciesze się twoim szczęściem. Aż mi się uszy trzęsą jak widze Cię taką uśmiechniętą! W końcu zaczyna się układać! - Paula przytuliła mnie serdecznie. To w niej lubiłam najbardziej. Pomimo że była stuprocentową wariatką zdobywała się na momenty czułości.
Przyjaciółka siedziała u mnie dość długo bo od 11 aż do (prawie) 16. Przez cały ten czas rozmawiałyśmy o Louisie, o tym jak teraz będziemy sie kontaktować no i za jaki czas się zobaczymy. Niestety umiałam tylko opowiadać o Louisie. Na więcej pytań nie znałam kompletnie odpowiedzi... Zajadałyśmy się właśnie ciastkami, które przepijałyśmy herbatą kiedy po domu rozległ się dzwonek.
- Ciekawe kto to.. - odłozyłam kubek na stół i podeszłam do drzwi. Wyjrzałam przez 'judasza' i na moich ustach pojawił się ogromy uśmiech! W pośpiechu otworzyłam drzwi.
- Hej młoda! - przed drzwiami stał braciszek. Szybko wślizgnął sie a ja zamknęłam 'wrooota'!
- Poznajcie się. Paula to Louis, Louis to Paula. - oboje podali sobie ręce. Paula od razu zaczerwieniła się i zrezygnowała z dalszego stania siadając z powrotem na kanapie.
- Napijesz się czegoś? - zaproponowałam odruchowo idąc w stronę kuchni.
- Nie nie! - odpowiedź przyszla dość szybko. - Wpadłem tylko na chwile bo akurat przejeżdżałem no i pomyślałem, że może potrzebujesz jakiejś pomocy. To znaczy.. - zmieszał się i podrapał po karku. - Potrzebujesz jakichś rzeczy na jutro? Jedzenia czy coś?
- E nie. Nic mi nie trzeba. Zaraz zmykam się pakować. - kompletnie nie przejmując się jego zmartwieniami oparłam się o blat. - O której jutro będziesz?
- Myślę że tak około 8. - wystrzeżył się.
- 8?! O nie.. Nie wyśpie się! - chłopak parsknał śmiechem a Paula jak to Paula nadal siedziała w salonie gapiąc się w TV i nie zwracając a nas kompletnie uwagi.
- To do jutra! - podszedł do drzwi. - Hej Paula! Miło było poznać. - rzucił w jej stronę usmiech i zamknął drzwi.
- Ah! Wzajemnie. - wymamrała pod nosem. - Zazdroszczę Ci! Chociaż... Nie chciałabym miec go jako brata! Lepszy z niego chłopak!
Wybuchnęłyśmy obie śmiechem. Przyjaciółka pomogła mi spakować wszystkie moje rzeczy. Po odniesieniu walizki przed drzwi mieszkania wpadłam w uściski Pauli.
- Będę tak strasznie tęsknić! Nie zapomnij o mnie proszę! Pisz do mnie codziennie, będę czekać. - pocałowała mnie w policzek. - Jula jak ja nienawidzę pożegnań!
- Też będę tęsknić i też Cię kocham. - poklepałam ją po plecach po czym ścisnęłam mocno. - Jesteś najważniejsza, nie zapomnij.
Kiedy Paula wyszła odprowadziłam ją jeszcze wzrokiem po czym zniknęła. Zatrzasnęłam drzwi i wyszłam do siebie. Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Nałożyłam koszulkę i usiadłam na łóżku z laptopem na kolanach. Dodałam post na facebook'u  ' Czas zacząć nowy rozdział w swoim życiu ;)'. Nie minęła minuta a już pierwsze lajknięcie. Oczywiście Lou. Po chwili przesłał mi wiadomość.
Te młoda do spania. :)

Zaraz staruszku, zaraz.

Tak, sama nie mogę uwierzyć w to że już złapałam z nim tak dobry kontakt. 

Czekam na Ciebie rano. Słodkich ;);*

Mam nadzieję, że nie będę musiał Cię budzić. 
Karaluchy pod poduchy! :):*


Wyłączyłam laptopa i zakryłam się kołdrą po same uszy, w których miałam słuchawki. Puściłam piosenkę i od razu pochłonął mnie sen.

***

Przebudziłam się równo z zadzwonieniem budzika czyli jakoś przed 6. Nie obyło by się bez porannych rozciąganek na łóżku. Poleżałam chwilkę ale kiedy wybiła 7 zerwałam się na równe nogi założyłam kapcie i popędziłam do łazienki. Weszłam pod prysznic żeby troszkę się rozbudzić. Czekało mnie pare godzin podróży więc świeżość musiałam utrzymać. Okręcona ręcznikiem wróciłam do pokoju i założyłam na siebie ubrania, które pozostawiłam przy wczorajszym pakowaniu. Zrobiłam sobie baaardzo lekki makijaż i zeszłam na dół. Było już wpół do 8. Zjadłam jedną kanapkę z serkiem i wypiłam herbatę. Za oknem pogoda przypominała bardziej jesienną niż letnią... Dlatego mój cały entuzjazm po prostu ze mnie wypłynął. Dobijała już prawie ósma więc schowałam do torby portfel, telefon, paszport. Przełożyłam ją przez ramię i wyjrzałam przez okno. Właśnie podjechała biała audi. Otworzyłam drzwi i wyniosłam bagaże. Wróciłam jeszcze do domu żeby ' pożegnać się ' z nim. 
- Chodź bo się spóźnimy. - Lou pośpieszył mnie. Zamknęłam drzwi i schowałam klucze do torby.
- Musimy podjechać jeszcze do Doroty. 
Chłopak najwyraźniej był na to nastawiony bo nawet się nie odezwał. Po 5minutach staliśmy już pod jej domem. Zapukałam do drzwi.
- Dorcia! Przyszłam się pożegnać. - wpadłam jej w ramiona.
- Trzymaj się słońce! Uważaj tam na siebie i pamiętaj o nas!
- Jasne że będę pamiętać! Kocham was. - pocałowałam ją i odwróciłam się. - Aha. Masz klucze do domu. Tobie bardziej się przydadzą niż mi. - wyciągnęłam klucze z torby i pomaszerowałam do auta. 
Brat posłał w moją stronę uśmiech i ruszyliśmy. Przez drogę na lotnisko czyli jakąś godzinę zamieniliśmy ze sobą może jakieś 7 zdań. Nie chciało mi się gadać. Nie wiem czy dlatego ze byłam zmęczona czy może raczej z tego powodu że jestem pełna euforii? 
Na lotnisku spędziliśmy mało czasu. Przeszliśmy przez przeprawę bagażową i doszła do nas informacja przez głośniki że lot do Londynu startuje za 15minut. Stanęliśmy wiec w kolejce do przeuroczych pań za biurkami, aby pokazać swoje bilety. Kiedy w końcu przyszła nasza pora wyciągnęliśmy bilety i paszporty. Kobieta przybiła pieczątkę i kiedy odchodziliśmy rzuciła ' Miłego lotu!'. Oboje popatrzyliśmy się na siebie i puściliśmy to mimo uszu. 
W samolocie zajęłam miejsce przy oknie, obok mnie Lou a obok niego jakiś mężczyzna może w podobnym wieku do brata. Start był ekscytujący najlepszy moment - wgniecenie do siedzenia przy unoszeniu się maszyny! Kiedy płynęliśmy już między obłokami założyłam na uszy słuchawki i oparłam głowę o okno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz